Odezwa do gospodyń [1932]

112

Tegoroczne Międzynarodowe Święto Spółdzielczości, święto wiary i nadziei w zwycięstwo sprawiedliwości społecznej, które przypada w tak tragicznie ciężkich dla świata pracy czasach, powinno stać się przypomnieniem, że skargi i wyrzekania w niczym położenia naszego nie poprawią, powinno stać się bodźcem do czynu.

Dlatego zwracamy się do Was, gospodynie, z wezwaniem: czas najwyższy, abyście własne sprawy we własne ujęły ręce.

Wy bowiem, jako kierowniczki gospodarstw domowych, jako szafarki zarobków klasy pracującej, macie do spełnienia ważne zadanie dla przyszłości i w pracy tej nikt Was wyręczyć nie może.

Zapytacie, dlaczego to na Was, skromne gospodynie, przypada ta ważna praca, ta wielka odpowiedzialność?

Czyż mężowie Nasi, ojcowie i bracia nie są bardziej wyrobieni i ze sprawami społecznymi obyci? Niezawodnie, tak jest w większości wypadków, ale pomimo to spółdzielnia bez czynnego udziału kobiet zakupujących rozwijać się dobrze nie może. I jeżeli Wasza spółdzielnia nie stoi na wysokości zadania, nie rozwija się, wegetuje – to Wasza, gospodynie, przede wszystkim w tym wina.

Istnieje bowiem w życiu gromady ludzkiej prawo podziału pracy. I właśnie to żelazne prawo ekonomiczne, a nie czyjekolwiek „widzimisię”, nakłada na kobietę szczególne obowiązki. Albowiem podział pracy sprawia, że mężczyzna, jako główna siła zarobkująca rodziny, interesować się przeważnie musi poprawą swych warunków zarobkowych, a drobnych oszczędności i korzyści na zakupach spółdzielczych skłonny jest nie doceniać. Ponadto nie zna się na „babskich” robotach przy kuchni, porządkach domowych i zakupach, a przez to się nimi nie interesuje.

Inaczej kobieta, która ma pieczę nad stroną wydatków budżetu i z dzisiejszych skąpych i niedostatecznych zarobków trudem swym i poświęceniem wyczarować musi, o ile możności, znośne warunki bytu dla męża i dzieci. Ona więc łatwiej ocenić potrafi sprzymierzeńca, jakim w walce z nędzą, głodem, chorobą jest dla niej spółdzielnia, dająca drobne, ale codzienne korzyści pod względem ceny, rzetelnej miary i wagi oraz gatunku produktów, a w końcu roku zwroty nadebranego.

Jakież są zadania kobiety wobec spółdzielni, tych przednich jakby straży nowego ładu społecznego, do którego wszyscy tęsknimy?

Przede wszystkim przyzwyczajanie siebie i innych kobiet do nabywania w spółdzielniach możliwie wszystkiego. Od tego bowiem, gdzie gospodynie codziennie napełniają swoje koszyki, zależy szybkość rozwoju placówek spółdzielczych.

Jednakże lojalność w zakupach sama nie wystarcza.

Spółdzielnia, jak to niejednokrotnie mówiono, nie jest niczym innym jak wspólną spiżarnią gospodyń. Głos ich powinien być decydujący na walnych zebraniach i w organach spółdzielni. Jakże bowiem zarząd może być w bezustannym kontakcie z potrzebami i życzeniami gospodarstw domowych, jeżeli tej współpracy jest pozbawiony. Mężczyzna jest w tym wypadku tylko jakby pośrednikiem czy echem żądań, życzeń, niezadowoleń kierowniczki gospodarstwa.

Musicie więc sprawy spółdzielni uważać jako wasze własne sprawy, musicie sercem objąć nie tylko troski własnego ogniska, ale i szersze troski, troski społeczne, zrzeszonych w spółdzielni ognisk domowych; musicie wasze uczucie macierzyństwa rozciągnąć na wszystkich, których ustrój kapitalistyczny krzywdzi i którzy pomocy jedynie od wspólnego wysiłku oczekiwać mogą.

Nie mówimy, iż przyjdzie to Wam łatwo, iż obejdzie się bez ciężkich codziennych zmagań. Walczyć będziecie musiały zarówno z przesądami otoczenia, jak i z Waszym własnym niewyrobieniem społecznym i nieśmiałością. Ale niegasnące źródło sił znajdziecie w szczerym pragnieniu wzięciu udziału w walce ze złem dzisiejszego życia społecznego. Za granicą w wielu krajach, jak w Anglii, Austrii, Szwecji, Finlandii, Belgii, kobiety weszły już na tę drogę i w tych krajach ruch spółdzielczy rozwija się pomyślniej niż u nas. Zakładajcie więc koła czynnych kooperatystek, które w tej pracy okazuje się pomocne.

Miejcie w pamięci słowa wypowiedziane u schyłku życia przez wielkiego myśliciela poetę niemieckiego Wolfganga Goethego: „Byłem człowiekiem – to znaczy walczyłem!”.


Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w czasopiśmie „Łódzka Spólnota – pisemko Powszechnej Spółdzielni Spożywców w Łodzi” nr 11/1932, 5 czerwca 1932 r. Grafika wykorzystana w tekście pochodzi z czasopisma „Głos Kobiet”, wydawanego przez PPS.

Tekst ukazał się wcześniej na portalu Lewicowo.pl.

Maria Orsetti (1880-1957) – działaczka społeczna, doktor nauk ekonomiczno-społecznych, pedagog, jedna z liderek ruchu spółdzielczego, sympatyczka anarchizmu. Pochodziła z zamożnej ziemiańskiej rodziny, posiadającej majątek w Świerżach koło Chełma. Od czasu studiów w Brukseli popularyzatorka ruchu spółdzielczego i idei kooperatyzmu, m.in. jako autorka kilkunastu broszur, kilku przekładów (m.in. książki „Spółdzielczość – jej problemy i możliwości” A. Honory Enfield) i kilkuset artykułów. Członkini władz Lubelskiej Spółdzielni Spożywców – jednej z najbardziej prężnych i najbardziej lewicowych polskich spółdzielni spożywców. Na przełomie II i III dekady XX wieku redaktor naczelna spółdzielczego pisma „Społem!”, następnie kierownik spółdzielczego wydawnictwa „Książka”. Zasłużona w staraniach o poprawę warunków pracy w spółdzielczości, m.in. redaktorka pisma „Pracownik Spółdzielczy” – organu Związku Zawodowego Pracowników Spółdzielczych RP. W 1935 r. współtwórczyni Ligi Kooperatystek. Główna popularyzatorka w Polsce dorobku Piotra Kropotkina – autorka przekładów jego trzech książek oraz popularnej biografii tego myśliciela. Część swoich tekstów sygnowała pseudonimem Edward Godwin.