O przysposobienie więźniów do spółdzielczości pracy [1934]

W dzisiejszym ustroju karno-prawnym więzienie, izolacja przestępcy od społeczeństwa, jest najczęściej stosowaną formą reakcji państwa na przestępstwo, formą wykazującą wiele dodatnich stron w porównaniu z innymi systemami kar1.

Dominujące swe znaczenie zyskało więzienie w rezultacie wielowiekowej ewolucji samego pojęcia „kary” i sposobów jej stosowania, poprzez epoki różnych form bytu społecznego i właściwe im środki organizacyjne i obronne, mające każdorazowo swe źródło i poparcie w psychice społecznej, w ogólnym przeświadczeniu o słuszności i skuteczności danych właśnie środków.

Toteż, badając współczesną instytucję kary więzienia, analizując jej istotę, cel i urządzenia, napotkamy ślady wszystkich czynników słusznych, oczywistych, a także i irracjonalnych, które na jej ukształtowanie wpłynęły i ślady wszystkich form jakie przechodziła od czasu „pomsty rodowej” do dni ostatnich.

Największe wszakże piętno na instytucji więziennictwa wywarła epoka racjonalizmu, pragnąca i w tej dziedzinie podporządkować wszelkie urządzenia logicznie wydedukowanej i życiowo oczywistej celowości. Dzięki tej tendencji stworzyła ona nowoczesne więziennictwo2.

***

Wszędzie na ziemi i we wszystkich epokach na czoło zagadnień utrzymania ludzi pozbawionych wolności – czy byli to więźniowie-przestępcy, czy jeńcy-niewolnicy – wysuwało się zagadnienie pracy. Występowało ono jako kwestia utrzymania karności i wyzyskania bezpłatnego rezerwuaru sił – co w epoce niewolnictwa warunkowało dobrobyt materialny i rozwój kulturalny ludzi wolnych3.

W Egipcie niewolnicy budowali tamy na Nilu i wznosili piramidy, w Fenicji byli siłą poruszającą okręty, w Grecji i Rzymie wykonywali niemal całość prac fizycznych.

Podobną chęć wykorzystania siły roboczej już nie niewolników, lecz pojmanych przestępców, widzimy w epoce nowożytnej we wszystkich zachodnich państwach, gdzie przestępcy używani są do prac najcięższych, najniebezpieczniejszych i najprzykrzejszych, a więc do służby marynarskiej, do pracy na galerach i w pierwszych przedsiębiorstwach asenizacyjnych. Jednocześnie jednak istnieją wszędzie (zwłaszcza dla stanu szlacheckiego) więzienia, których liczba wzrasta w wieku XVII, w miarę zmniejszania się liczby wyroków śmierci. Więzienie ówczesne to loch ciemny, wilgotny, a więźniowie w nim częstokroć lata całe bywają przykuci do ściany i głodzeni, aż w drugiej połowie XVIII stulecia odezwą się glosy stwierdzające bezpłodność męczarni więźniów i żądające reform. I znów na plan pierwszy wysuwają sprawę zatrudnienia więźniów, lecz teraz już jako warunku zmniejszenia przestępczości.

– Nauczcie ich pracować – pisze John Howard – a staną się uczciwymi!4.

Za Howardem zaś powtarzają to hasło twórcy wszystkich systemów więziennych: Kwakrowie w systemie celkowym pragną nauczyć pracy, co obok kontemplacji ma być jednym z warunków podniesienia moralnego. Irlandczyk Walter Crafton, tworząc swój system progresywny, dzieli odbywanie kary na okres odosobnienia, a następnie okresy pracy wspólnej coraz lżejszej i swobodniejszej w miarę poprawy więźnia i zbliżania się terminu zwolnienia. Praca i nauka rzemiosł jest też uważana za główny czynnik wychowawczy w „zakładach borstalowskich”.

We wszystkich tych systemach i we wszystkich żądaniach kryminologów przewija się jedna i ta sama myśl zasadnicza, myśl przygotowania więźnia do pracy na wolności. Myśli tej od połowy XIX stulecia zaczynają hołdować też więzienia, które nie przyjęły żadnego nowoczesnego systemu, stosując jak przedtem „zbiorowe odbywanie kary” – ulepszone tylko przez rozgraniczenie więźniów według płci, terminu kary i czasem rodzaju przestępstwa. Jednocześnie jednak z tymi reformami powstają kodeksy karne przewidujące zesłanie i ciężkie roboty, łączące w sobie cechy dawnego poglądu na pracę więźniów, jako ekonomicznie pomyślane utrzymanie karności, z poglądem nowszym, traktującym pracę jako osobną, dodatkową karę, i z poglądem najnowszym, widzącym w pracy zapewnienie bytu na wolności.

Więziennictwo polskie również stanęło na stanowisku, iż dla zmniejszenia recydywy, trzeba nauczyć przestępców pracy i stworzyło5 w 335 więzieniach blisko pół tysiąca warsztatów: odzieżowych (151), stolarskich (72), i koszykarskich (13), ślusarsko-kowalskich (47), włókienniczych (27), poligraficznych (30) i szereg innych, zatrudniając ponadto więźniów na roli, przy inwentarzu i różnych robotach najemnych wewnątrz i na zewnątrz więzienia.

Warsztaty te jednak nie są wykorzystywane w stopniu, na jaki pozwalałby ich stan techniczny i ilość więźniów pragnących pracować. Przeciwnie, na podstawie danych statystycznych, stwierdzających stosunek ilości odbywających karę do ilości zatrudnionych, stwierdzić musimy, że warsztaty wykorzystane są nie więcej jak w dwudziestu pięciu procentach. Wpływa na to w pierwszym rzędzie przeświadczenie władz więziennych o szkodliwej konkurencji więzień z rzemiosłem ludzi wolnych. Staje się bowiem na stanowisku, iż przede wszystkim powinien mieć zatrudnienie człowiek wolny, obywatel płacący podatki, utrzymujący rodzinę, kształcący dzieci.

Pogląd ten, pozornie słuszny, dowodzi tylko, jak stosunki społeczne, w danym wypadku bezrobocie, wpływają na chwiejność polityki penitencjarnej. Przeciwstawienie zacnego obywatela zbrodniarzowi jest efektowne, lecz przesądza sprawę etiologii przestępstwa na niekorzyść przestępcy, upatrując przyczyn zbrodni, jak Lombroso6, Ferri7 i cała szkoła antropologiczna, w konstrukcji biopsychicznej przestępcy, nie zaś w czynnikach egzogennych, zewnętrznych. Tymczasem zaś badania psychologiczno-socjalne najwybitniejszych uczonych wykazały, iż istotną przyczyną zbrodni są warunki społeczne, w jakich przestępca się urodził, wychowywał i działał. Miarodajnymi w tej mierze dostatecznie są wywody nie tylko naukowego socjalizmu, traktującego zbrodnię jako prosty wynik określonych, ekonomicznych warunków egzystencji społeczeństwa, a w szczególności warstw upośledzonych, lecz i wnioski znakomitego znawcy świata przestępczego Baera8, badacza tej miary co Manouvrier9 lub Bonger10 oraz naszych kryminologów11.

Zresztą czyż przestępca po odbyciu kary nie ma powrócić do życia i być co najmniej w sferze prywatno-prawnej takim samym obywatelem, jak człowiek nigdy nie karany? I czy nie ta właśnie okoliczność winna w sprawie zatrudnienia więźniów odgrywać decydującą rolę?

Tworząc warsztaty więzienne, słusznym jest mieć na oku nadmierną liczbę warsztatów w pewnych zawodach i słuszne jest nie powiększać kryzysu danego fachu zwiększaniem jeszcze liczby warsztatów, lecz z drugiej strony pamiętać należy, że konkurencję naturalną stwarza nie warsztat więzienny, lecz liczba rąk do pracy na danym terytorium. Warsztat więzienny winien się tylko wystrzegać niezdrowego konkurowania z wolnymi warsztatami przez zbyt niskie obliczanie ceny pracy więźniów. W kalkulacji kosztów własnych produkcji praca więźniów nie powinna być niżej ceniona od pracy robotników pracujących w danym fachu na wolności. Ponadto kalkulacja powinna uwzględniać sumę, jaką prywatny przedsiębiorca musiałby zapłacić tytułem podatku. Po usunięciu tych nienormalności, nie niska cena, lecz solidność wykonania stanie się dla wytwórców więziennych główną siłą atrakcyjną i konkurencyjną, a dotychczasowa wstydliwość władz więziennych w ubieganiu się o pracę dla więźniów straciłaby wszelkie pozory słuszności.

Lecz zatrudnienie więźnia, wdrożenie go do pracy i przygotowanie do jak najlepszego nawet wykonywania technicznej strony pracy nie zapewni mu jeszcze zatrudnienia na wolności. Człowiek noszący piętno byłego więźnia niełatwo może otrzymać pracę, wobec uprzedzenia społecznego, obawy czy nie obudzą się w byłym więźniu instynkty, które już raz pchnęły go na drogę występku i czy wobec tego nie zawiedzie zaufania. Jeśli zaś uwzględnimy jeszcze, że przez czas pobytu w więzieniu przestępca nie utrzymuje niemal żadnego kontaktu ze światem wolnych, że często jest skompromitowany i nie może powrócić do środowiska, w którym żył i pracował, to obraz trudności uzyskania pracy stanie się jeszcze wypuklejszy. A jakiż ujemny wpływ na psychikę więźnia, a w szczególności na jego przedsiębiorczość wywiera odbywanie kary więzienia? Odsunięty od tajników codziennej walki o byt, zmuszony do wyrzeczenia się wszelkich potrzeb, zmieniony w „popychadło” bezwolne i bezmyślne, rozżalony na społeczeństwo, więzień czuje, że po przestępstwie mógłby być jeszcze pożytecznym członkiem społeczeństwa, lecz po odbyciu kary więzienia pozostaje mu tylko droga zbrodni i występku, na której uniknie może wielu zbytecznych upokorzeń, natrętnych pytań, bezowocnych wysiłków.

Inaczej przedstawiałaby się sprawa, gdyby więziennictwo nasze, idąc po słusznie obranej drodze, postąpiło krok dalej w przysposobieniu więźniów do pracy na wolności i obok zapoznania z fachem i wdrożenia do pracy, zapoznało i przysposobiło więźniów moralnie i materialnie do organizowania pracy na wolności, do stworzenia placówki, która byłaby dla nich instytucją zarobkodawczą i do zgodnego, pomyślnego kierowania stworzoną placówką. W epoce Johna Howarda najważniejszą sprawą było „nauczenie pracy”, które gwarantowało więźniom, że po opuszczeniu więzienia znajdą zatrudnienie; dziś najważniejszą sprawą jest wyszukanie warsztatu potrzebującego pracowników. Ponieważ jednak warsztatów takich jest mało, ponieważ człowiek, noszący piętno byłego przestępcy ma jeszcze bardziej utrudniony dostęp do nich, przeto należy pomyśleć o stworzeniu warsztatów, w których byli więźniowie znaleźliby zatrudnienie pożyteczne dla nich i dla społeczeństwa, a pozbawione elementów poniżenia, wyzysku i znieprawienia.

Warsztatem odpowiadającym tym warunkom mogłaby być tylko spółdzielnia pracy, zrzeszająca byłych więźniów w charakterze członków i będąca w stosunku do nich instytucją zarobkodawczą.

Stworzenie jednak proponowanej spółdzielni pracy, wymagałoby doboru ludzi i odpowiedniego ich przygotowania. Zespół ludzi leniwych, niestarannych, kłótliwych i względem siebie nieufnych – nie rokowałby żadnych nadziei. Zwłaszcza w początkowych próbach przysposobienia więźniów do spółdzielczej pracy należałoby bacznie strzec, by do zespołów nie dostawali się zawodowi lub patologiczni przestępcy, co do poprawienia których dotychczasowe próby nie dały wyników pozytywnych12. Najbardziej natomiast odpowiednim elementem byliby małoletni przestępcy, przetrzymywani w domach poprawczych, względnie w więzieniach dla nieletnich, oraz kryminaliści długoterminowi, karani po raz pierwszy i ujawniający, mimo swego czynu, poczucie moralności i chęć uczciwej pracy.

Po możliwie dokładnej selekcji według charakterów, choć w przybliżeniu, terminów kary – wybranych więźniów należałoby zebrać w kilku więzieniach, które przysposabiałyby więźniów do spółdzielczości pracy. Pierwszym etapem byłoby – obok zatrudnienia więźniów – zapoznawanie ich z ideologią spółdzielczą, przeprowadzane drogą odczytów i pogadanek dyskusyjnych, omawiających kolejno zagadnienie współdziałania w życiu zwierząt i ludzi, przedstawiających przejawy, formy i potęgę solidarności, jej piękno i wyższość etyczną nad innymi formami produkcji i organizacji współżycia ludzi, aż wreszcie należałoby podejść do praktycznej strony zagadnienia, do możliwości zastosowania kooperacji pracy wśród danej grupy więźniów.

Równolegle z akcją rozwijania intelektu i budzenia głębszych poczuć moralno-społecznych, musiałaby następować też zmiana w traktowaniu więźnia jako pracownika, zmiana idąca w kierunku kształcenia przedsiębiorczości i budzenia odpowiedzialności za całość pracy wykonanej przez zespół. Osiągnąć można by to przez stopniowe wprowadzanie więźniów w tajniki przedsiębiorstwa, w jego „tajemnice handlowe” – źródła zakupu i zbytu, kalkulację, ryzyko, koszty własne, budżetowanie, księgowość. Omawiając sprawy powyższe na zebraniach i naradach, należałoby powoływać więźniów w jak najszerszym zakresie do rady i decydowania.

Następną fazą byłoby zorganizowanie tymczasowej spółdzielni pracy w więzieniu dla samodzielnego prowadzenia warsztatu pod nadzorem władz więziennych. Więźniowie wybraliby zarząd, komisję doradczo-rewizyjną i powołali ze swego grona urzędników spółdzielni, spełniających pod władzą zarządu wszystkie funkcje, jakich wymagałaby administracja danego warsztatu. W tym też okresie musiałaby zapaść decyzja co do egzystencji spółdzielni na wolności, co do jej statutu, składu członkowskiego, siedziby, kapitałów zakładowych i obrotowych i co do sprawy zbytu produkcji, a następnie należałoby poczynić przygotowania i przystąpić do instalowania warsztatu.

Sprawa statutu i składu członkowskiego spółdzielni nie stanowiłaby poważniejszych trudności. Statut spółdzielni pracy byłych więźniów oprzeć by się mógł na wzorowym statucie13, uwzględniając specyficzne warunki, w jakich dana spółdzielnia pracować będzie, oraz wskazówki zawarte w broszurze Jana Wolskiego pt. „Spółdzielnie Pracy”, a oparte na dokładnym zbadaniu statutowych warunków pomyślnego rozwoju spółdzielni pracy. Sprawa druga, kwestia składu członkowskiego spółdzielni, również nie przedstawiałaby większych trudności ze względu na korzyści, jakie mieliby więźniowie z należenia do spółdzielni. Chodziłoby jedynie o możliwie jednoczesne zwalnianie wszystkich więźniów, mających stworzyć spółdzielnię pracy, a zatem może wymagałoby w stosunku do pewnej liczby więźniów przedterminowego zwolnienia, już dziś często (wobec poprawnych więźniów) stosowanego.

Co do siedziby spółdzielni pracy to przy jej wyborze można by się kierować bądź miejscem zamieszkania większości więźniów, bądź, co byłoby najlepsze, ogólnymi warunkami lokalizacji przemysłu14, a więc najniższymi kosztami stworzenia podstaw dla procesu produkcyjnego (ziemia, budynki, maszyny), najniższymi kosztami surowców przetwarzanych i energiotwórczych, względami na małą konkurencję, łatwość zbytu oraz niskie koszty transportu. Wreszcie względy natury wychowawczo-prewencyjnej mogą skłonić władze do ułatwienia powstania i egzystencji spółdzielni pracy b. więźniów w miejscu nie odpowiadającym powyższym warunkom lokalizacji.

Kapitał zakładowy i obrotowy tworzą w spółdzielni udziały członkowskie. Więźniowie mogliby je złożyć. Już dziś w chwili opuszczenia więzienia, więzień otrzymuje kwotę pozostałą z jego zarobków po opłaceniu kosztów jego utrzymania w czasie odbywania kary. Sumy te u więźniów długoterminowych dochodzą kwoty kilkuset złotych. Część tych sum mogłaby iść na pokrycie udziału w spółdzielni pracy. W wypadku zastosowania wyższych, nie konkurujących z rynkiem wolnym norm płacy w więzieniu, różnicę między stawką nową a obecną władze więzienne mogłyby przelewać na nie ulegający podziałowi między członków fundusz zasobowy przyszłych spółdzielni.

Sprawa zbytu produkcji, sprawa znalezienia odbiorców na prace, względnie owoce pracy, jest niewątpliwie sprawą bardzo istotną, decydującą o pomyślności przedsięwzięcia i już w więzieniu przy wyborze zatrudnienia z tym momentem liczyć się należy. Z tego punktu widzenia uczenie więźniów misternych robót ze słomek lub włosia uznane być musi za bezcelowe. Najmniejsze natomiast ryzyka zbytu ponoszą zawsze warsztaty rolne i ogrodniczo-hodowlane, mogące liczyć na sprzedaż towarów na rynku prywatnym bliższych i dalszych miejscowości. Dlatego tworzenie kooperatyw ogrodniczo-hodowlanych i plantatorskich (tytoń) wśród b. więźniów zdawałoby się najbardziej wskazane, zwłaszcza, iż wówczas zarzut „konkurencyjności” odpadłby zupełnie, a pracownicy mieliby za swe trudy przynajmniej żywność.

Kooperatywy rolne i ogrodnicze, zrzeszające robotników pragnących zawodowo pracować w tej dziedzinie i obejmujące na wspólne ryzyko i odpowiedzialność gospodarstwo ogrodnicze i całe majątki ziemskie, nie są instytucją nieznaną, lecz przeciwnie, cieszą się zupełnym powodzeniem w państwach zachodniej Europy15, nie mówiąc już, ze względu na odmienny ustrój gospodarczy, o Rosji Sowieckiej.

Kooperatywie takiej państwo musiałoby jednak ułatwić bądź nabycie, bądź dzierżawienie jednego z ośrodków lub jednej z parcel.

Trudniejszą sprawą jest znalezienie odbiorców na produkty rzemieślniczo-przemysłowe. Tworząc tego rodzaju warsztat w więzieniu, należy z góry przygotować się na ewentualność dostarczenia przez państwo pracy w tym zakresie, jeśli skądinąd, z rynku prywatnego uzyskać jej się nie da. Sądząc po dużej ilości warsztatów odzieżowych (szewskich i krawieckich) oraz tkackich w dzisiejszym więziennictwie, należałoby przypuszczać, iż w tych dziedzinach największe istnieją możliwości i że stworzona szewska czy krawiecka spółdzielnia pracy  b. więźniów liczyć by mogła na przekazywanie jej przez więzienie części otrzymywanych zamówień. Lecz i poza tym samo więziennictwo dla swych funkcjonariuszy i więźniów dostarczyć by mogło zamówień na materiały, ubrania, obuwie, a spółdzielnia pracy b. więźniów winna mieć przy tych dostawach pierwszeństwo, jak też przy dostawach dla straży celnej, policji, intendentury wojskowej i instytucji pokrewnych.

W ten sposób przez przysposobienie więźniów do kooperacji pracy i zapewnienie zatrudnienia więzienie wyrównałoby bodaj w części krzywdę społeczną wyrządzoną: nieletnim przestępcom przez brak opieki i wychowania, a przestępcom dorosłym wyrządzaną warunkami społecznymi, ich „krzyczącymi niesprawiedliwościami i ludożerczymi wprost konfliktami, tworzącymi grunt, w którym się pienią wszystkie formy zwyrodnienia”.

Przypisy:

1. W. Makowski, Prawo karne cz. ogólna, 1920.
2. J. Bugajski, Wykład o więziennictwie, 1922.
3. Arystoteles, Etyka Nikomachejska; Platon, Prawa.
4. John Howard, The state of the prisons in England and Wales, 1780.
5. Rocznik Statystyczny 1932 r.
6. Lombroso Cesare, L’uomo deliquente, 1872.
7. Ferri Henryk, Kryminelle Antropologie und Sozialismus, „Neue Zeit” 1896.
8. Baer, Der Verbrecher in antiropologischer Bezichung, 1893.
9. Manuvrier, Critique de la theorie de l’inneite du crime.
10. Bonger, Criminalite et condition economique, 1905.
11. Ettinger, Zbrodniarz…, 1924 – tam też literatura.
12. Batavia, Badania nad psychologią przestępców małoletnich, 1928.
13. Statut Spółdzielni Pracy – Wydawnictwo Sekcji Kooperacji Pracy, Warszawa.
14. Weber, Ueber den Standort der Industrien, 1909.
15. Wolski, Z dziejów i doświadczeń włoskiej kooperacji pracy, oraz Biuletyny Międzynarodowego Instytutu Rolnictwa w Rzymie.


Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w „Spółdzielczym Przeglądzie Naukowym”, zeszyt 1/1934, styczeń 1934. Od tamtej pory nie był wznawiany, ze zbiorów Remigiusza Okraski, poprawiono pisownię wedle obecnych reguł. Na potrzeby Lewicowo.pl tekst przygotował Piotr Kuligowski.

Tekst ukazał się wcześniej na portalu Lewicowo.pl.