W szeregach spółdzielczych i partyjnych [1939]

Zoladziowa

Mieszkam w Olkuszu dopiero 2 lata, towarzysze i organizacja obdarzyli mnie zaufaniem i postawili na liście kandydatów do Rady Miejskiej w Olkuszu. Jak wiadomo, wybrano siedmiu członków PPS – na 16 radnych – i mnie, jedyną kobietę. Spodziewam się, że sprostam obowiązkowi radnego, nie zawiodę zaufania wyborców i wyborczyń.

Jako delegatka koła kooperatystek w Olkuszu brałam udział w trzecim zjeździe, który odbył się w Warszawie w pięknej sali Związku Nauczycielstwa Polskiego. Pragnę zaznajomić Czytelniczki „Głosu Kobiet” z jego bardzo interesującym przebiegiem przy udziale 200 uczestniczek z całego kraju, same dzielne niewiasty, w różnych strojach, z różnych klas społecznych pochodzące.

Zjazd został powitany przez przedstawicieli Banku „Społem”, Związku Spożywców „Społem” oraz różnych organizacji, zbliżonych ideowo. W imieniu sekcji spółdzielczej Towarzystwa Uniwersytetu Robotniczego powitał Zjazd tow. Z. Piotrowski. Podkreślił on w swym przemówieniu, iż młodzież robotnicza zrzeszona w TUR docenia znaczenie spółdzielczości dla klasy robotniczej, i pracuje nad szerzeniem ideologii spółdzielczej, która jak żadna inna zbliżona jest do ideologii socjalistycznej. Po odczytaniu sprawozdania Zarządu Głównego Ligi oraz Komisji rewizyjnej, wysłuchałyśmy referatów znanych działaczek społecznych, Święcickiej, Wejchert-Szymanowskiej, sen. Fleszarowej i innych. Prelegentki tak plastycznie przedstawiły nam nędzę, choroby i ciemnotę, w jakich żyją klasa robotnicza i chłopska, że byłyśmy wstrząśnięte do głębi. Mówiły nam o ciemnych, wilgotnych suterenach, w których gnieżdżą się rodziny robotnicze. O ludziach bezdomnych, śpiących pod mostami, w cegielniach, szopach, a nawet w ogrodach publicznych. Opowiadały o życiu kobiety-proletariuszki. Okazuje się, iż mamy w Polsce 7 milionów gospodarstw domowych, z czego 2 miliony 300 tys. gospodarstw miejskich, a 4 miliony 700 tys. wiejskich. Otóż ogromną większość w tych gospodarstwach stanowią mieszkania jednoizbowe, w których często mieszka po kilka rodzin. Możemy więc sobie wyobrazić, w jakich warunkach pracuje żona robotnika czy chłopa. A ileż z tych kobiet prócz pracy domowej, wykonuje jeszcze prace zarobkowe, tak zwane chałupnicze?

Ślęczą po nocach, pochylone nad maszynami szwaczki i hafciarki, często przy nędznej naftowej lampce, aby za śmiesznie niską cenę wykonać stosy różnej garderoby, którą potem z dobrym zyskiem sprzedają bogaci fabrykanci i hurtownicy. A przecież gdyby te nieszczęsne, wyzyskiwane kobiety, porozumiały się z sobą i założyły spółdzielnię pracy, jakże inny byłby ich los. Ale na to potrzeba, by wszystkie zbuntowały się przeciw krzywdzie i wyzyskowi, i powiedziały sobie: chcemy mieszkać w jasnych, zdrowych mieszkaniach, chcemy żyć po ludzku, ubierać się w ubranie, a nie nędzne łachmany. Ale ponieważ tylko zbiorowym wysiłkiem można osiągnąć swój cel, muszą one stanąć w szeregach socjalizmu i spółdzielczości. Socjalizm bowiem i związki zawodowe wywalczą dla nich należne im prawa i godziwą zapłatę za pracę. Spółdzielczość znowu obroni je przed wyzyskiem prywatnego kupca i pośrednika. W tym duchu zabierały też głos delegatki, opowiadając o pracy spółdzielczej na swoich terenach. Okazało się, iż wieś wyprzedziła znacznie miasto pod względem rozwoju spółdzielczości. Niemal z dnia na dzień powstają tam różne placówki spółdzielcze, jak spółdzielnie rolnicze, mleczarskie, kredytowe, spożywców oraz ostatnio spółdzielnie zdrowia.

Zjazd zakończył się tegoż dnia wieczorem. Przez następne dwa dni brałyśmy udział w Zjeździe pełnomocników Związku spółdzielni spoż. „Społem”, który odbywał się w Teatrze Wielkim. Zjazd ten był imponujący. Przybyło nań około 1200 delegatów i gości. Słuchałam wspaniałych przemówień, które wygłaszali wybitni działacze ruchu spółdzielczego, którzy poza tym znani są jako przedstawiciele partii politycznych. W swych przemówieniach wskazali oni na to, iż wprawdzie spółdzielczość jest apolityczna, jednak miejsce jej jest w szeregach demokracji. Wszyscy mówcy stwierdzili zgodnie, iż klasa robotnicza w bardzo znikomej ilości znajduje się w ruchu spółdzielczym. To musi być zmienione i musimy rzucić hasło: każdy robotnik i robotnica powinni być członkiem spółdzielni. Tym sposobem bowiem przyspieszymy zmianę ustroju kapitalistycznego na ustrój sprawiedliwości społecznej. Weźmiemy kapitalizm jak gdyby w dwa ognie: z jednej strony walka związków zawodowych i partii politycznej, a z drugiej tworzenie własnych placówek handlu i przemysłu. Pozorna potęga kapitału niech nas nie przeraża. Jak bowiem jeden z pionierów spółdzielczości w Polsce powiedział, słabą stroną kapitalizmu, która pozwoli go obalić, jest sprzedaż. Może on produkować góry towarów, ale jeśli my ich nie kupimy, on nie osiągnie zysku. Spożywcy powinni się więc zrzeszać, aby wspólnym wysiłkiem uspołecznić handel i przemysł, który dziś daje olbrzymie korzyści jednostkom, a ogół ludności żyje w skrajnej nędzy. I jeśli weźmiemy pod uwagę, iż zarobki chłopów, robotników i pracowników umysłowych wynoszą 8 i pół miliarda rocznie, pojmiemy, jaką potęgę gospodarczą moglibyśmy stworzyć, gdyby te zarobki powierzone zostały gospodarce spółdzielczej. Niebawem wszystkie sklepy, fabryki i kopalnie stałyby się wspólną własnością ludzi pracy. Zniknąłby wyzysk i nędza. Powstałyby piękne domy, wybudowane przez spółdzielnie mieszkaniowe, gdzie robotnik miałby mieszkanie godne człowieka, z wszelkimi udogodnieniami, na jakie pozwala nam dzisiejsza technika. Wszyscy prelegenci wzywali Świat Pracy do powiększenia sieci spółdzielni pokrywających Polskę, pozwoli to bowiem na wypadek grożącej nam wojny przeprowadzić celową aprowizację ludności i uchronić ją od wyzysku i paskarstwa.

Na zakończenie chciałam wspomnieć jeszcze o uroczystości, jaka odbyła się po zakończeniu zjazdu spółdzielczego. Otóż na placu Marszałka Piłsudskiego odbyło się przekazanie 12 samochodów sanitarnych armii polskiej. Samochody te zostały zakupione ze składek spółdzielców. Piękny to dar i jakże symboliczny. Wskazuje on, że spółdzielczość chce nieść ulgę w cierpieniach naszym żołnierzom, walczącym o niepodległość Polski tak, jak w czasie pokoju niesie ulgę w nędzy ludności cywilnej.

  Anna Żołądziowa

radna miejska Olkusza


Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w piśmie „Głos Kobiet” nr 14, 23 Lipca 1939 r., w rubryce „Listy naszych Czytelniczek”. Od tamtej pory nie był wznawiany. Na potrzeby Lewicowo.pl tekst udostępnił i opracował Piotr Grudka.

Tekst ukazał się wcześniej na portalu Lewicowo.pl.