Wstęp
Członek albo pracownik w małej, prowincjonalnej spółdzielni, posiadającej paruset członków i kilka tysięcy obrotu, walczącej z trudnościami finansowymi i obojętnością ogółu, wątpi być może czasem, czy spółdzielczość znaczy coś w ogóle w gospodarce społecznej. Słuszne jest, żeby dla pokrzepienia siebie i innych wątpiących wiedział, do czego ruch spółdzielczy doszedł na szerokim świecie. Wprawdzie nie urośnie od tego jego spółdzielnia, tak jak biedak wegetujący gdzieś w zaścianku nie stanie się bogaty przez to, że ma zamożnych krewnych w stolicy, ale przekona się, że spółdzielczość to wielka rzecz, byle nią chcieć i umieć się posługiwać. Co zrobiono gdzie indziej, to można zrobić i u nas, jeżeli się znajdzie po temu umiejętność działania i wytężona wola.
Spółdzielczość w Anglii
Zacznijmy od Anglii, która jest kolebką ruchu spółdzielczego. Tam powstały pierwsze spółdzielnie, tam doszły one do największego rozkwitu. Ilość spółdzielni spożywców jest stosunkowo niewielka, wynosiła ona bowiem w 1936 r. 1107, nie licząc hurtowni i związków, i od dłuższego już czasu stale się zmniejsza (w 1913 r. wynosiła 1387). Jest to skutkiem koncentracji, czyli łączenia się spółdzielni ze sobą, co zmniejsza koszty administracji i pozwala, kupując towary w większych partiach, nabywać je taniej. To samo zjawisko spotyka się w innych krajach, zwłaszcza we Francji, i jest wielkim zagadnieniem organizacyjnym, jeżeli bowiem wielkie spółdzielnie są mocniejsze handlowo (do pewnych granic) od małych, to za to zbliżenie z członkami jest w nich trudniejsze i trzeba szukać nowych sposobów stałego z nimi obcowania (komitety sklepowe, koła gospodyń, wzmożona działalność oświatowa i współżycie towarzyskie członków), ażeby spółdzielnia nie przestała być żywym organizmem społecznym i nie stała się tylko punktem rozdzielczym i przedsiębiorstwem handlowym.
Jeżeli ilość spółdzielni w Anglii się zmniejsza, rośnie za to w zawrotnym tempie liczba ich członków. W 1913 r. – ostatnim przedwojennym – było ich 2 878 648. W ciągu wojny do 1918 r. przybyło prawie milion. Potem każdy rok wykazywał wzrost stały i znaczny. W 1936 r. osiągnięto liczbę członków 7 807 942. Ponieważ ludność Anglii wynosiła w tym roku 47 098 000, ilość spółdzielców przeto (w spółdzielniach spożywców) równała się przeszło szóstej części ogółu ludności; przyrost ilości spółdzielców przy tym był znacznie słabszy niż przyrost ludności. Ciekawy jest przyrost liczby spółdzielców w ostatnich latach: w 1927 r. wynosił on 7,56% więcej niż w roku po przednim, w 1928 r. przyrost wynosił już tylko 5,5%, w 1929 r. –4,8%, w 1930 – 3,8%, w 1931 r. – 2,92%, a więc zmniejszał się z roku na rok. Zdawało się, że jeżeli ten spadek pójdzie dalej w tym samym stosunku, to przyrost członków zatrzyma się w 1940 r. na sumie 7 milionów. Ale spółdzielcy angielscy liczyli co prawda inaczej. Twierdzili oni, że skoro w kraju jest przeszło 11 milionów rodzin, to nawet odliczywszy 1 milion rodzin bogatych, które się do spółdzielczości nie kwapią, jest jeszcze do zyskania przeszło 4 miliony rodzin. Istotnie mimo tak imponującej ilości członków były jeszcze w kraju okręgi bardzo słabo dotknięte ruchem spółdzielczym, i to były tereny do zdobycia i dalszego wzrostu.
Rzeczywistość przekroczyła zresztą te nadzieje, okazało się bowiem, że liczba członków doszła już w 1936 r. 7 807 942 i wzrasta w dalszym ciągu.
Równie wspaniale wyglądają udziały. W 1936 r. wysokość ich wynosiła 142 623 105 f. szterlingów. W porównaniu z poprzednim rokiem suma ta wzrosła o 6 877 581 f. szt. Dla należytej oceny tego faktu trzeba pamiętać, że udziały wzrastały nawet w latach ciężkiego kryzysu i zmniejszonych zarobków. Wzrost nastąpił przy tym nie tylko wskutek przybytku członków, ale także wskutek powiększenia przeciętnego udziału członka: w r. 1930 przeciętny udział wynosił 17 f. 13 szyl., w 1931 r. – 17 f. 18 szyl., w roku 1936 zaś wynosił 18,27 f. szt.
Obroty z 83 590 374 f. szt. w 1913 r. wzrosły do 207 888 385 f. w r. 1931. Obroty 1930 r. były jeszcze wyższe, wynosiły bowiem 217 318 001 f. szt., ale trzeba uwzględnić, że jeżeli ceny hurtowe artykułów żywności w 1924 r. przyjmiemy za 100, to w r. 1930 wynosiły one 76,1, a w 1931 r. tylko 67,2. Natomiast sprzedaże obliczone w jednostkach miar, wagi i długości faktycznie wzrosły, i to wzrosły więcej niż przyrost członków w ciągu tego roku. A więc zakupy ilościowe przeciętnej rodziny wzrosły także, choć wartościowo (w pieniądzach) zmniejszył się o 11 pensów tygodniowo, co świadczy, że ludność w okresie kryzysu chroniła się niejako pod skrzydła spółdzielni. W zamian za tę wierność wypłaciła spółdzielnia swoim członkom w 1931 r. 5 078 031 f. procentów od udziałów i 21 348 269 f. zwrotów od zakupów, razem przeszło 26 000 000 f. szt., które wzmogły siłę spółdzielni albo zwiększyły siłę kupna członków.
W 1936 r. obroty spółdzielni wynosiły 233 844 350 f. szt., Hurtowni Angielskiej 107 691 527 f., Hurtowni Szkockiej 20 592 399 f., Irlandzkiej 605 425 f. i połączonych Angielskiej i Szkockiej 7 537 956 f., razem 369 666 026 f. szt., nie licząc pomniejszych związków spółdzielni wytwórczych i specjalnych oraz ubezpieczeń.
Dla pełnego obrazu potęgi ruchu angielskiego trzeba wspomnieć jeszcze o dwóch organizacjach. Pierwszą jest Spółdzielnia Londyńska. Przez długi czas Londyn uchodził za pustynię spółdzielczą i twierdzono nawet, że spółdzielczość w wielkich miastach nie może się rozwijać. Było tam kilka spółdzielni konkurujących ze sobą i wiodących dość nędzny żywot. Po połączeniu ich spółdzielnia zaczęła olbrzymimi skokami posuwać się naprzód i dziś jest największą spółdzielnią świata, liczącą z górą pół miliona członków i powiększającą stale ich liczbę przy każdym tygodniu propagandy.
Drugą, jeszcze bardziej imponującą, jest Hurtownia Spółdzielcza w Manchesterze. Założona w 1864 r. przy czynnym udziale Roczdelczyków rozrosła się dzisiaj na potężną instytucję, nie tylko największą w światowym ruchu spółdzielczym, ale jedną z największych wśród przedsiębiorstw angielskich. Obroty jej wyniosły w 1937 r. 107 691 527 f. szt., kiedy w 1913 roku sięgały tylko 31 371 976 f. Kapitały własne Hurtowni sięgają sumy 14 147 015 f., jeszcze ważniejszym i ciekawszym faktem jest wielkość i różnorodność posiadanych przez nią wytwórni; było ich w 1936 r. 176 (w tym młyny zbożowe, fabryki biszkoptów, fabryka margaryny, bekoniarnie, fabryki konserw, fabryki chemiczne, fabryka wyborów tytoniowych, kilka tkalni wyrobów wełnianych i bawełnianych, fabryki obuwia, fabryki mebli, galanterii, mydlarnie, drukarnie, kopalnie węgla i wiele innych). Gospodarstwo rolne na własne potrzeby – najmniej zresztą opłacająca się część produkcji – zajmuje 27 782 akry powierzchni (1 akr = 4 047 m). Do połowu ryb używa Hurtownia własnej floty rybackiej, składającej się z kilku statków. Łącznie z Hurtownią Szkocką, znacznie mniejszych rozmiarów, jest współwłaścicielką wielkich plantacji herbaty w Indiach, zajmujących 35 126 akrów powierzchni; na plantacjach tych oprócz krajowców pracuje 1712 dozorców i urzędników. W zakładach Hurtowni pracuje przeszło 44 000 osób z ogólną płacą przeszło 5,5 mln f., przy czym w 1931 r., w okresie najcięższego kryzysu, ilość zatrudnionych w spółdzielczości pracowników wzrosła o 2%, suma zaś ich płac – o 3%.
Oprócz czterech hurtowni (angielskiej, szkockiej irlandzkiej i angielsko-szkockiej) istnieje ogólnokrajowy Związek Spółdzielczy, mający za cel propagandę, działalność oświatową i obronę prawną ruchu. Pism spółdzielczych wszelkiego typu i dla wszelkich potrzeb wychodzi w Anglii przeszło 20. Osobliwością angielską jest też istnienie partii spółdzielczej, założonej w 1918 r. dla obrony interesów spółdzielczości w parlamencie. Partia spółdzielcza jest popierana tylko przez część spółdzielni związkowych – te, które sobie tego życzą. Jest ich znacznie mniej niż tych, które odmawiają poparcia (434 i 872), ale skupiają znacznie więcej od nich członków (3,5 mln przeciwko 2,87 mln). Partia spółdzielcza jest autonomiczną częścią robotniczego stronnictwa Partii Pracy. Liczba jej posłów dochodziła już do 9, po ostatnich jednak wyborach, które były wielkim zwycięstwem konserwatystów, spadła do jednego. Na ogół spółdzielcy innych krajów patrzą z wielką wątpliwością na próby wprowadzania polityki do ruchu.
Spółdzielczość w Niemczech
Drugim z kolei potężnym do niedawna ruchem spółdzielczym w Europie była spółdzielczość spożywców w Niemczech. Powstała znacznie później niż w Anglii i wolniej się też rozwijała, hamowana względami politycznymi z prawej i lewej strony, zarówno bowiem konserwatywni spółdzielcy (typu Schulzego z Delitzsch), jak i partia socjalistyczna byli przeciwni jej rozwojowi. Tym niemniej w ciągu ostatnich 30 lat rozwój jej nabierał potężnego rozmachu. Dopiero kryzys i przerażające wskutek niego bezrobocie zadały ciężki cios ruchowi. W 1931 r. obroty spółdzielni spożywców spadły o 38-40%, a oprócz tego pozbawieni zarobku członkowie zaczęli masowo odbierać swoje wkłady oszczędnościowe, zmniejszając ich sumę w ciągu 11 miesięcy z 410 milionów marek do 324 milionów, tj. o 86 milionów. Spadła też nieco liczba członków w spółdzielniach.
Organizacje spółdzielcze pod przewodnictwem swoich centrali walczyły z tymi katastrofami w sposób jak najbardziej energiczny, odwołując się do wierności członków. W Niemczech istniały do niedawna dwa związki spółdzielni spożywców i dwie hurtownie: jeden starszy, grupujący spółdzielców o poglądach bardziej radykalnych, z siedzibą w Hamburgu, i drugi, znacznie mniejszy, zrzeszający spółdzielnie chrześcijańskie – z siedzibą w Kolonii. Otóż Związek Hamburski pomimo tak ciężkich ciosów w 1931 r. zdołał powiększyć swoją produkcję o 5-8% dzięki temu, że spółdzielnie związkowe zobowiązały się zaopatrywać w produkty przede wszystkim własnego, spółdzielczego wyrobu i słowa dotrzymały. Produkcja własna zaś Hurtowni Hamburskiej, aczkolwiek nie tak imponująca jak Angielskiej, sięga jednak poważnych rozmiarów. Ilość wytwórni dochodzi do 40, a są między nimi takie jak rzeźnia w Oldenburgu, przez którą przechodzi 1200 świń dziennie. Dzięki tej wierności spółdzielni obroty Hurtowni Hamburskiej wynosiły w markach w 1931 r. 428 milionów, podczas gdy w 1930 r. wynosiły 405 milionów, a w r. 1929 – 501 milionów. Oznacza to, że kryzys w pewnej mierze został opanowany przez powiększenie produkcji własnej, która wynosiła w 1931 r. 145 milionów marek, w 1930 r. – 137 milionów, w 1929 r. – 123 miliony, w 1928 r. – 104 miliony.
Niestety wszystkie te wysiłki i wierność swoim hasłom poszły na marne. Przewrót polityczny w Niemczech i dojście do władzy hitlerowców odbiły się ciężko na losie spółdzielni spożywców. Ruch Hitlera opiera się w znacznej mierze na drobnych kupcach i rzemieślnikach, którzy spółdzielczości spożywców nienawidzą i od dawna walczyli z nią wszelkimi dozwolonymi i niedozwolonymi sposobami. Po zdobyciu władzy próbowano w pierwszej chwili po prostu rozgromić spółdzielnie; później, kiedy skandal zaczął być zbyt wielki, wzięto je pod rządową opiekę. Oznacza to w praktyce mianowanie do związków i spółdzielni komisarzy, zniesienie w nich prawa wyborów władz, przymusowe połączenie obu związków – Hamburskiego i Kotońskiego – w jeden, usunięcie się z kierownictwa starych spółdzielców lub, co gorsza, usunięcie ich siłą, zakaz zbyt czynnej propagandy i nawet powiększenia spółdzielni. W roku 1935 obroty spółdzielni wynosiły 659 milionów marek. W roku 1936 spadły do 510 milionów; ilość sklepów spółdzielczych spadła z 9110 w roku do 8835 w roku 1936. W roku 1937 liczba członków spółdzielni wynosiła 2 094 500 (w roku 1935 – 3 121 839). Od roku 1932 do 1936 ogólna liczba członków spółdzielni spadła z górą o 1,5 miliona. Jeżeli nawet w tych warunkach spółdzielczość wyżyje, będzie to tylko ciało bez duszy.
Spółdzielczość we Francji
Słabszy jest rozwój spółdzielczości francuskiej. Do niedawna był on nawet tak słaby, iż przypuszczano, że Francuzi wskutek zbytniego indywidualizmu nie są w stanie wyrobić się na dobrych spółdzielców. Błąd leżał jednak w czym innych – w nadmiernej ilości spółdzielni konkurujących ze sobą, rozbitych pomiędzy dwa zwalczające się związki ze swymi hurtowniami – socjalistyczny i neutralny. W 1912 r. związki te połączyły się i od tej pory stan rzeczy się poprawił. Do Hurtowni należało w 1936 r. 1330 spółdzielni spożywców, które posiadały około 2 milionów członków i 1 471 milionów fr. obrotu. Wprawdzie poza tym jeszcze około spółdzielni dzikich, ale są to spółdzielnie mniejsze, grupują bowiem tylko 840 tys. członków. Łączenie się spółdzielni związkowych jest zjawiskiem ciągłym i przeprowadzanym planowo. Rozwija się typ spółdzielni okręgowych, których w 1936 r. istniało 39 z 1 112 478 członków i 902 422 797 fr. obrotu.
Rozwój Hurtowni jest wspaniały. Z 59 milionów w 1935 r., a równocześnie produkcja własna w tym samym czasie – z 3,8 milionów wzrosła do 48 milionów. W roku 1936 obroty Hurtowni wynosiły 863 miliony, w stosunku do roku poprzedniego wykazały wzrost o 13,4%. Ze sprzedaży produkcji własnej osiągnięto sumę 54 mln 287 tys. Francja, która jest krajem bogatym, niewątpliwie niezadługo może dojść na drodze rozwoju spółdzielczości bardzo daleko. Zapowiadał to, zdawało się, niesłychanie szybki rozwój banku spółdzielczego, który, założony w 1922 r. z kapitałem bardzo skromnym, w 1930 r. posiadał już 23,5 milionów fr. kapitału udziałowego, 6,5 milionów rezerw i 311 milionów wkładów. Niestety wskutek nie dość ostrożnego prowadzenia bank ten załamał się i trzeba było wielkich wysiłków ze strony Związku i spółdzielni związkowych, aby utrzymać go na powierzchni życia. Ruch opanował sytuację, przejmując większą część strat tego banku.
Spółdzielczość w Szwecji i w innych krajach
Nie mam możności ani nie ma także potrzeby opisywać rozwoju i świetnych wyników pracy spółdzielczej w tylu innych krajach, w których ona dziś już jest ważnym składnikiem życia narodowego. Szwajcaria, Belgia, Dania, Czechosłowacja dałyby nam obraz pełniejszy, ale nie odmienny od tego, co stwierdziliśmy wyżej. Jeżeli uwzględnić nie tylko spółdzielczość spożywców, ale również spółdzielnie rolnicze i kredytowe, są kraje – jak Dania albo Finlandia – które im zawdzięczają dźwignięcie się z upadku i nędzy do wielkiej zamożności i głębokiej, wszystkie warstwy narodu przenikającej kultury. O każdym z tych ruchów narodowych spółdzielczych można by pisać obszerne sprawozdania i niesłychanie gorąco zachęcam do zaznajomienia się z tymi co najmniej broszurami, które te obrazy cudzej udanej pracy malują. Nie mogąc wchodzić w szczegóły, chciałbym na zakończenie w krótkich bodajby słowach przedstawić rozwój spółdzielczości spożywców w Szwecji, która pod pewnymi względami może się pochlubić rezultatami, jakich nikt nigdzie nie osiągnął.
Ruch zaczął rozwijać się późno. Wprawdzie pierwsze spółdzielnie spożywców powstawać zaczęły około 1860 r., ale z nich tylko dwie dotrwały do czasów obecnych. Druga próba, podjęta w 20 lat później, dała nie lepsze wyniki. Dopiero od ostatnich lat ubiegłego stulecia i od czasu założenia związku spółdzielczego, który w odróżnieniu od organizacji angielskiej, niemieckiej i francuskiej, a podobnie do polskiego wzoru – jest zarazem związkiem rewizyjnym i hurtownią – zaczął się zdrowy i stały rozwój. Jakimi olbrzymimi krokami szedł ten rozwój, wskazują następujące dane. W 1914 r. liczba członków wynosiła 118 tysięcy, w 1936 r. – 585 tys. (trzeba pamiętać, że Szwecja jest krajem o wielkiej powierzchni, ale małej liczbie ludności, wynoszącej 6,2 milionów mieszkańców). Obroty spółdzielni wynosiły w 1914 r. 41 milionów koron szw. (1 korona – około 1,5 zł), w 1936 – 438 mln, w roku 1937 – 496 mln. Obroty Hurtowni: w 1914 r. – niecałe 10 milionów koron, w 1936 r. – przeszło 192 miliony. Fundusze własne Związku: w 1914 r. – 726 tys. koron, w 1931 r. – blisko 42 miliony, przy czym w roku tym – roku kryzysu – Hurtownia dała 5 757 000 koron czystego dochodu – więcej o 800 tys. koron niż w roku poprzednim. W roku 1936 fundusze własne Związku wynosiły 61 milionów.
Ale ostatecznie świetnych cyfr rozwoju spółdzielczego można się dopatrzeć i w innych także krajach. Chlubą specjalną spółdzielczości szwedzkiej są jej zwycięskie walki z tamtejszymi kartelami. Zaczęło się to od samego początku. Wkrótce po utworzeniu Hurtowni, która powstała w 1904 r., związek szwedzkich kupców detalicznych zaczął wywierać nacisk na przemysłowców i banki celem zbojkotowania spółdzielni. Akcja ta dała w wielu wypadkach pożądane przez kupców wyniki, a w szczególności dotkliwa była dla spółdzielców przez pozbawienie ich prowizji od sprzedaży margaryny, odmówienie komisowej sprzedaży mydła i cofnięcie hurtowego rabatu przy sprzedaży czekolady. Najgorzej przedstawiała się sprawa margaryny, której wszystkie fabryki, z wyjątkiem jednej czy dwóch, były związane w kartel. Wtedy Hurtownia nabyła jedną z tych fabryczek, rozpoczęła produkować margarynę na swój rachunek i ogłosiła bojkot dwóch największych margaryniarni. Działo się to w 1909 roku. W 1911 roku kartel pękł, ceny spadły bardzo znacznie, a w 10 lat później Hurtownia zbudowała drugą, wielką już fabrykę margaryny. Jakie to ma znaczenie w gospodarce krajowej, można wnioskować stąd, że cena 1 kg margaryny wynosiła w 1919 r. 4,33 kor., a w 1930 r. – 1,38 kor., cena zaś margaryny spółdzielczej w 1931 r. – 1,10 kor. Produkcja margaryny w fabrykach spółdzielczych wynosiła w 1936 r. 14,46 milionów kg, nie chodzi więc o drobiazgi.
Po margarynie, po wojnie już, przyszła kolej na młyny. W 1922 r. nabyła Hurtownia wielki młyn pod Sztokholmem, potem drugi – w Gӧteburgu, tak że dziś Związek jest największym młynarzem w Szwecji. W roku 1936 młyny spółdzielcze dostarczyły z górą 83 mln kg mąki. Różnica między cenami zboża a mąki na 100 kg spadła z 7,50 kor. do 4 kor. W 1936 r. kongres spółdzielczy uchwalił przystąpienie do fabrykacji kaloszy gumowych. Na samą wieść o tym kartel obniżył ceny z 8,50 kor. na 5,50 koron za parę męskich kaloszy. Dzisiaj cena spadła do 3,50 kor. Dla przystąpienia do fabrykacji potrzeba było znacznego kapitału; Związek wypuścił obligacje pożyczki przemysłowej w wysokości 7,5 miliona koron, odwołując się wprost do publiczności; pożyczka została bardzo szybko pokryta w całości. Oprócz wielkiej fabryki „Gislavet”, podówczas nabytej, Związek buduje obecnie drugą, większą fabrykę wyrobów gumowych. Produkcja kaloszy w roku 1936 wynosiła 1,46 mln par. Ostatnią stoczoną kampanią było założenie w 1930 r. fabryki żarówek elektrycznych „Luma” przez hurtownię szwedzką, norweską, duńską i finlandzką. Ceny żarówek spadły od razu z 1,35 kor. do 0,80 kor., co dało spożywcom około 5 milionów koron oszczędności. Produkcja żarówek wynosiła w 1936 roku 4,53 mln sztuk.
Spółdzielcy szwedzcy należą do ludzi wyjątkowo spokojnych i trzeźwych. Nie marzą o zmianie ustroju, nie lubią mówić o walce klas, kapitalizmu nie nazywają nawet kapitalizmem, tylko ustrojem opartym na zysku, ale ciosy, które temu ustrojowi zadają, są doprawdy potężne.
Spółdzielczość podczas kryzysu
Kryzys gospodarczy, który ogarnął cały świat, dawał się we znaki także spółdzielczości, byt swój bowiem opiera ona przede wszystkim na najbardziej przez kryzys poszkodowanych klasach pracujących. Ale można z dumą stwierdzić, że spółdzielczość przechodziła tę straszną chorobę znacznie łagodniej niż przedsiębiorstwa kapitalistyczne. Tylko tam, gdzie bezrobocie większość robotników wyrzuca na bruk – jak w Niemczech albo w Belgii – lub tam, gdzie większość ludności składa się z rolników zrujnowanych z powodu niskich cen zboża – w Polsce, na Łotwie i Węgrzech – dało się zauważyć cofnięcie się ruchu przez spadek obrotów i załamanie się słabszych jednostek organizacyjnych. W niektórych krajach obroty spadły, ale stało się to tylko wskutek spadku cen. Były jednak i takie kraje, gdzie pomimo spadku cen obroty wzrosły. W Szwecji przyrost członków był większy niż kiedykolwiek w ciągu ostatnich 15 lat do r. 1931. Wzrosła ilość członków w Norwegii, w Szwajcarii, Holandii, Anglii i Austrii. We Francji 44 spółdzielnie okręgowe, do których należy około połowa wszystkich spółdzielni spożywców, otwarły 487 sklepów nowych, powiększyły liczbę członków o 98 314, udziały o przeszło 19 milionów fr., obroty o 67 milionów. W r. 1936 spółdzielnie okręgowe zwiększyły swe obroty o 19,25% w stosunku do roku poprzedniego, a liczbę członków o 2,8%.
Kurczy się, upada tylko tam spółdzielczość, gdzie przygasł duch pierwotnego zapału, gdzie wkradają się śmiertelne grzechy z punktu widzenia idei spółdzielczej – gospodarowanie cudzymi pieniędzmi i rozdawanie towarów na kredyt.
Międzynarodowy Związek Spółdzielczy
Organizacją centralną w ruchu spożywców jest Międzynarodowy Związek Spółdzielczy, założony w 1895 r. w Londynie pod wpływem tych spółdzielców angielskich, którzy przywiązywali główną wagę do spółdzielni wytwórczych i udziału robotników w zyskach, tj. do tzw. Co-partnership. Z czasem jednak kierunek ten upadł, na czoło wybili się spółdzielcy spożywców. Tym niemniej w Związku przez dłuższy czas pozostali przedstawiciele spółdzielczości rolniczej i kredytowej. Dopiero na zjeździe w 1904 r. nastąpił rozłam. Hans Müller, spółdzielca niemiecki, wygłosił referat, w którym twierdził, że „ruch spółdzielczy to ruch wyzwoleńczy w dziedzinie gospodarki społecznej; zmierza on do nowego ustroju życia gospodarczego i społecznego… Toteż kto rzeczywiście chce pracować dla dobra spółdzielczości, nigdy nie powinien zapominać, że chodzi tu o usunięcie obecnej zależności pomiędzy ludźmi, a bynajmniej nie o stwarzanie nowych zależności”. Wnioski Müllera, zgodne z referatem, przeszły, ale przedstawiciele spółdzielni rolniczych i kredytowych wystąpili ze Związku, mówiąc, że spółdzielczość nie ma być niczym innym jak uzupełnieniem ustroju kapitalistycznego, i nazywając poglądy Müllera socjalizmem spółdzielczym.
Związek, obejmujący już prawie wyłącznie spółdzielnie spożywców, rozrósł się jednak znacznie, ogarniając dziś około 70,5 milionów ludzi w 38 krajach świata, zrzeszonych w 120 000 spółdzielniach.
Powyższy tekst to rozdział książki Stanisława Thugutta pt. „Wykłady o spółdzielczości”, wydanie III (pierwsze ukazało się w roku 1938), Nakładem Towarzystwa Kooperatystów Polskich w Wielkiej Brytanii, Londyn 1945. Od tamtej pory tekst nie był wznawiany, ze zbiorów Remigiusza Okraski. Poprawiono pisownię według obecnych reguł. Wersję elektroniczną przygotowali Aleksandra Zarzeczańska i Remigiusz Okraska.