Żaden z wielkich ruchów społecznych nie jest prawdopodobnie tak mało znany jak ruch spółdzielczy. Pomimo to żaden z nich nie miał tak wielkiej siły przyciągającej i nie wzbudził tyle entuzjazmu wśród swych zwolenników. Spośród wszystkich ruchów robotniczych, spółdzielczość jest najgłębiej rewolucyjna, oczywiście nie w sensie gwałtownych starć – siła i przemoc bowiem są jej całkiem obce i zgubne dla jej rozwoju – ale w tym sensie, że zmierza do całkowitego i zasadniczego przekształcenia ustroju społeczno-gospodarczego. Eliminuje ona motyw zysku, uważany powszechnie za nieodzowny bodziec wszelkiej działalności gospodarczej, czyni spożycie, a nie wytwórczość, sprawdzianem dobrobytu społecznego. Wprowadza stopniowo nową zasadę podziału bogactw świata, zasadę uwzględniającą potrzeby ludzkie, a nie posiadany kapitał. Ten wielki ruch, który objął świat cały, w czasach powojennych dokonał ogromnych postępów i stanowi najpoważniejszy wysiłek twórczy klasy robotniczej.
Robert Owen i spółdzielczość wytwórców
Zarówno ruch spółdzielczy, jak i socjalizm za ojca swego uważają Roberta Owena. Urodził się on w 1771 roku, czyli w czasach, kiedy krzywda społeczna, jaką klasie pracującej wyrządzał świeżo powstały wielki przemysł, dosięgała swego najwyższego natężenia. Z powodu ubóstwa Owen bardzo wcześnie, bo już w dziesiątym roku życia, rozpoczął pracę zarobkową i doszedł własną pracą do stanowiska wielkiego przemysłowca. Mimo, to całe swe życie walczył niestrudzenie z ustrojem, który wytwarza wszędzie biedę, nędzę i poniżenie człowieka. Nie mógł nigdy oderwać swych myśli od faktu krzywdy ludzkiej i cały swój majątek i niespożytą energię poświęcił na obmyślanie planów i próby urzeczywistniania nowego ładu społecznego. Uświadomił on sobie jasno, iż nędza społeczna i wszelkie związane z nią nieszczęścia nie są czymś przypadkowym ani też nieuniknionym, lecz wynikiem panującego systemu gospodarczego. System ten pozwala właścicielowi kapitału zatrudniać i wyzyskiwać tysiące mężczyzn, kobiet, a nawet małych dzieci w imię osobistego swego zysku. Realizowanie zysków w cenie sprzedażnej uzależnia masy spożywców od kupców i przemysłowców prywatnych, ponieważ płace robocze nie znajdują się w żadnym stosunku ani do wyłożonego wysiłku, ani też do potrzeb wytwórcy. Jest to system współzawodnictwa kapitału o zyski, a robotników o pracę. W takim ustroju zło bierze górę zawsze i wszędzie.
Owen był przeświadczony, że nie tylko potrafi wykazać całemu światu ohydę tego porządku rzeczy, tak jak ją sam odczuwał, ale mniemał, że zdoła również znaleźć środki, które rychło spowodują zmianę. Wierzył, że lekarstwem byłby rozwój robotniczych osad spółdzielczych, opartych na wspólnej własności ziemi i niezbędnego kapitału przy wspólnym korzystaniu z owoców pracy. Skoro kapitaliści znikną, a robotnicy znajdą zatrudnienie we własnych przedsiębiorstwach, wówczas płaca w formie pieniędzy stanie się zbędna, gdyż owoce pracy należeć będą do ogółu; wtedy to zaginie zysk i wyzysk. Ideał ten, jeżeli pominąć zniesienie wynagrodzenia w pieniądzach, znalazł swą realizację w spółdzielniach wytwórców, czyli w stowarzyszeniach robotniczych, mających na celu prowadzenie przedsiębiorstw przemysłowych, których dochód ulega podziałowi pomiędzy członków lub jest używany dla ich wspólnego dobra.
Owen i jego uczniowie założyli parę takich osiedli. Pierwsze z nich powstała w r. 1825 w Ameryce, a inne w Anglii. Zakupiono grunta, osiedlono robotników, zabrano się do uprawy roli i pracy przemysłowej przy pomocy kapitału, dostarczanego przeważnie przez Owena i jego możnych sympatyków. Jednak żadna z tych osad nie utrzymała się długo. Po upadku pierwszej z nich Owen zajął się organizowaniem pomocy dla robotników w węższym zakresie, mianowicie przez bezpośrednią wymianę wytworów ich pracy bez pomocy pieniądza.
Tymczasem zaczęły powstawać propagowane przez dr. Kinga z Brightonu sklepy spółdzielcze, tzw. Union shops. Były to sklepy detaliczne, zakładane i kierowane przez robotników jednego fachu. Z nadwyżek tworzono fundusze przeznaczone do zakładania wytwórni, mających zatrudniać wyłącznie swych członków, a jako dalszy cel przyświecał ideał zakładania osiedli spółdzielczych. W ten sposób powstało parę placówek wytwórczych, ale wszystkie te wysiłki kończyły się niepowodzeniem, zazwyczaj z powodu wycofywania przez członków gromadzących się nadwyżek, zanim zamierzony cel został osiągnięty. Jednak idea wytwórni, których właścicielami byliby zatrudnieni w nich robotnicy, rozwinęła się silnie we Francji, później zaś propagowali ją chrześcijańscy socjaliści: Karol Kingsley, Fryderyk Maurice, Vansittart Neale, Tomasz Hughes i inni, którzy zapoczątkowali w Wielkiej Brytanii ruch popierający zakładanie warsztatów opartych na samorządzie. Tutaj również przeżyto wiele niepowodzeń. I jedynie w formie zmodyfikowanej, w ścisłym kontakcie ze spółdzielczością spożywców, spółdzielnie wytwórców zdołały utrzymać się w najbardziej przemysłowych krajach XIX wieku. Ziarno, posiane ręką Owena, dać miało inny plon.
Idea, będąca podstawą spółdzielczości wytwórców, idea wspólnego użytkowania pracy robotników na ich własny rachunek, była jednak od dawna, znana i stosowana. W Rosji, zgodnie z pradawnym zwyczajem, robotnicy po fachu łączyli się w tzw. artele. Czytelnikom opowiadań Maksyma Gorkiego znane są dobrze te gromadki robotników wędrujących po kraju w poszukiwaniu pracy, którą podejmowali wspólnie, dzieląc pomiędzy siebie zarobki oraz koszty wyżywienia. Taka forma arteli należy do najbardziej prymitywnych. Były one rozpowszechnione w Rosji przed rewolucją bolszewicką wśród cieśli, murarzy, robotników portowych, kelnerów, rybaków i innych, a w niektórych gałęziach przemysłu istnieją dotychczas.
Innym typem były artele zakładane przez włościan, którzy w miesiącach zimowych zajmowali się chałupnictwem, np. w dziedzinie zabawkarstwa. Celem takich arteli była wspólna sprzedaż wytworów pracy członków. Rozwinęły się one w prawdziwe spółdzielnie wytwórców wiejskich, które odgrywają ważną rolę w przemyśle rzemieślniczym w Rosji. Niekiedy same artele zatrudniają swych członków, czerpiąc niezbędne środki finansowe od nich lub od osób postronnych drogą pożyczek. Prowadzą one prace bądź dorywczo, bądź stale.
Wymownym przykładem pomyślnego rozwoju spółdzielni wytwórców jest związek arteli w przemyśle dziegciowym w okolicach Archangielska. Spółdzielnia ta, zrzeszająca wszystkie artele czynne w tej gałęzi przemysłu, zorganizowała sprzedaż ich produkcji. Również w Niemczech, Czechosłowacji i we Włoszech, zanim ruch faszystowski zniszczył wszelkie samodzielne poczynania spółdzielcze, spółdzielnie wytwórców rozwijały się pomyślnie w różnych gałęziach przemysłu. W wielu krajach pracują z powodzeniem w przemyśle budowlanym.
Pionierzy roczdelscy i spółdzielnie spożywców
Wśród licznych sklepów, które powstały na skutek wpływów Roberta Owena, jeden w 1844 r. założyła grupa tkaczy w Rochdale. Robotnicy ci znani są w historii ruchu spółdzielczego jako „pionierzy”, ponieważ zastosowali ideę spółdzielczą w całkiem nowy sposób i wynaleźli metodę, którą wreszcie uwieńczyło powodzenie.
Chociaż przystąpili do pracy ożywieni wielkimi ideałami Owena i nigdy nie tracili z oczu możliwości takiego zorganizowania produkcji, aby dawała zatrudnienie własnym członkom i prowadziła do zupełnej przebudowy ustroju społecznego, mieli jednak zbyt wiele zmysłu praktycznego, aby chcieć przeprowadzić więcej niż jedną rzecz na raz. Skupili całą uwagę na powodzeniu swego sklepu, który miał na celu zaopatrywanie członków w produkty dobrego gatunku i po rzetelnych cenach.
Każdy z dwudziestu ośmiu założycieli wniósł udział wysokości jednego funta szterlinga, każdy na zebraniach spółdzielni rozporządzał jednym głosem, a kiedy otworzono mały sklepik przy ulicy Ropuszej [Toad lane], każdy kolejno wykonywał funkcję sprzedającego.
Ale rzecz całkiem nowa, którą wprowadzili, to sposób podziału nadwyżki. Sprawa ta w pierwszych spółdzielniach przysparzała wiele trudności. Niektóre z nich, idąc za wzorem Owena, tworzyły z nadwyżek fundusz społeczny. Jednak nieporozumienia co do sposobu zużytkowania go psuły wszystko. Przytrafiło się to np. spółdzielni założonej pod wpływem dr. Kinga, gdzie połowa członków pragnęła założyć wytwórnię, druga zaś – nabyć łódź rybacką. Inne spółdzielnie czyniły próby sprzedaży po cenie kosztu, ale ścisłe obliczenie cen okazało się niemożliwe, a każdy błąd prowadził do katastrofy.
Karol Howard, twórca konstytucji spółdzielni pionierów, wynalazł zasadę „zwrotów nadebranego od zakupów”. Polega ona na tym, że sprzedaż odbywa się po cenach rynkowych, a nadwyżka pozostała po potrąceniu wszelkich wydatków, po wliczeniu do nich oprocentowania udziałów według stałej stopy oraz odpisów na fundusz rezerwowy, jest zwracana członkom w stosunku do wysokości poczynionych przez nich zakupów w spółdzielni. Każdemu członkowi zwracano zatem to wszystko, co nadpłacił powyżej ceny istotnych kosztów produktów oraz ogólnych kosztów prowadzenia sklepu.
Prosta ta zasada „zwrotów od zakupów” miała niezwykle doniosłe skutki. Przede wszystkim uwidoczniła w sposób dla wszystkich zrozumiały konkretne korzyści, jakie daje należenie do spółdzielni. Nadało to spółdzielniom rozmach rozwojowy, którego właśnie sklepy systemu owenowskiego były pozbawione. Prócz tego usuwała pokusę ograniczania dopływu nowych członków, która ujawniała się w tych stowarzyszeniach, gdzie nadwyżkę wypłacano członkom w stosunku do posiadanych udziałów.
Po wtóre, regularne wypłacanie nadebranego co kwartał lub co pół roku znacznie zmniejszało trudności, jakich pierwszym spółdzielniom przysparzało nieoczekiwane wycofywanie udziałów. Równocześnie wzmocnienie podstaw finansowych spółdzielni zachęcało coraz bardziej członków do pozostawiania nadebranego w spółdzielni tytułem oszczędności. Sam fakt, że członek mógł dowolnie odbierać lub też pozostawiać w spółdzielni przypadającą nań nadwyżkę, sprzyjał wzrostowi środków finansowych do rozbudowy spółdzielni.
Po trzecie, system ten w granicach działalności spółdzielni usuwał największe, bo podstawowe, zło, przeciwko któremu walczył Owen, mianowicie zysk w cenach. Zysk bowiem przestaje istnieć, jeżeli zwraca się go kupującemu, który przyczynił się do jego powstania. System roczdelski nie zna zysków – pracy dla zysku. Przywraca on działalności handlowej i przemysłowej pierwotny jej prosty cel: zaspokajanie potrzeb spożywcy. Tak więc dalszym niezmiernie ważnym rezultatem „zwrotów od zakupów” było uświadomienie tego, że spółdzielczość jest ruchem spożywców opartym na ich potrzebach i kierowanym przez nich samych.
Zrozumienie doniosłości roli spożywcy dało możność kobiecie zamężnej, gospodyni domu, zajęcia należnego jej stanowiska we współczesnej organizacji gospodarczej. Wobec tego, że za swą uciążliwą pracę w domu nie otrzymuje ona wynagrodzenia w pieniądzach, ma zamknięty dostęp do związków zawodowych, opartych na wspólnym interesie zarobkujących. Natomiast dla ruchu spółdzielni spożywców współpraca kobiet, które spełniają zadanie wydatkowania zarobków rodzinnych, jest kwestią kapitalną. Tą drogą uzyskała kobieta możność ważkiego udziału w przebudowie ustroju gospodarczego.
Sami pionierzy bynajmniej nie uświadamiali sobie wszelkich konsekwencji wynikających z przyjętych zasad, a tym bardziej nie zdawali sobie sprawy z tego, jak głęboki wpływ na całe życie gospodarcze wywrze automatyczne eliminowanie zysków. Skutki tego dopiero dziś stają się w pełni zrozumiale. Doniosłość metody roczdelskiej stawała się widoczna dopiero w miarę tego, jak posiew spółdzielczy przedostawał się stopniowo z miasta do miasta, z kraju do kraju, a pole stosowania jego zasad, ograniczone początkowo do dziedziny rozdziału dóbr, przerzucało się również i na dziedzinę produkcji.
Rozwój spółdzielczości był niezmiernie szybki. Rosły zastępy członków w spółdzielni roczdelskiej i rozgłos o jej sukcesach szerzył się błyskawicznie. W roku 1863 angielska hurtownia spółdzielcza zrzeszała już 54 spółdzielnie, mające z górą 18 tysięcy członków. W końcu XIX wieku spółdzielczość zakorzeniła się we wszystkich niemal krajach europejskich. „Międzynarodowy Związek Spółdzielczy” zrzesza około stu milionów rodzin.
Spółdzielczość rolników i spółdzielczość kredytowa
Spółdzielczość rolników jest jakby pomostem pomiędzy zasadami spółdzielczości spożywców i wytwórców. Ze względu na swe cele i strukturę jest to ruch wytwórców, ale zawdzięcza tak wiele podniecie, jaka wyszła od ruchu roczdelskiego, i przejął tak dużo z ideologii spożywców, że wśród niezwykłego bogactwa typów zrzeszeń rolników spotykamy takie, które mają charakter organizacji równocześnie i wytwórców, i spożywców.
Drobny rolnik, gdziekolwiek uprawia swój zagon, czy to w Irlandii, w Niemczech, w Polsce czy we Włoszech, nie otrzymuje za swą pracę wynagrodzenia takiego jak robotnik fabryczny, w postaci tygodniowej zapłaty, ale raz do roku uzyskuje je ze sprzedaży plonów swego pola. Zagraża mu nie bezrobocie, ale bądź klęska nieurodzaju, bądź też nadmierny urodzaj, który obniża ceny płodów rolnych do takiego poziomu, że kwota uzyskana ze sprzedaży zbiorów nie starczy do następnych. Przednówek dla rolnika to to samo, co piątek dla robotnika. Jest to czas, kiedy trzeba zaciskać pasa, ale dla rolnika te dnie postu trwają całymi tygodniami. Przymiera więc głodem, jeśli nie uda mu się skądś wydostać trochę grosza dla przetrzymania do nowych zbiorów. Aby się ratować, rozstaje się z ostatnią krową, sprzedaje zboże na pniu lub zaciąga pożyczkę na jakich bądź warunkach.
Takie stosunki sprzyjały próbom stosowania zasad spółdzielczych do rolnictwa. Wprawdzie wśród włościan, tak jak wśród wyrobników, istniały od dawien dawna prymitywne formy zrzeszeń, które powstawały samorzutnie. W Japonii np. stowarzyszenia o charakterze na poły religijnym istniały od czasów średniowiecza. Miały one na celu udzielanie pożyczek potrzebującym chwilowej pomocy członkom przy zbiorowej odpowiedzialności wszystkich. Włoscy włościanie w Lombardii od bardzo dawnych czasów wytwarzali wspólnie produkty mleczne, a w początkach XIX stulecia zaprowadzili ubezpieczenia od gradu, powodzi itp. Również w Japonii spółdzielnie plantatorów ryżu wywodzą swój rodowód od spichlerzy państwowych z XVII wieku.
Z tych pierwszych prób wyłoniły się z czasem trzy główne typy spółdzielczości rolników: spółdzielnie kredytowe, spółdzielnie mleczarskie i inne przetwórcze oraz spółdzielnie wspólnych zakupów i zbytu. Ale tak jak dopiero Owen zapoczątkował świadomy ruch spożywców i przyczynił się do jego rozwoju – stworzenie spółdzielczości rolników jako systemu jest w znacznym stopniu zasługą działacza niemieckiego, Fryderyka Raiffeisena, urodzonego w roku 1818. Raiffeisen położył podwaliny spółdzielczości kredytowej, które zostały przejęte przez pionierów tego ruchu w innych krajach.
Pierwszą i najbardziej palącą potrzebą dręczącą drobnego rolnika jest wyzwolenie się od lichwiarzy, którzy wyzyskują jego krytyczne położenie przy zaciąganiu pożyczki zabezpieczonej nowymi zbiorami. Na to zagadnienie Raiffeisen zwrócił szczególną uwagę i nadal spółdzielniom kredytowym taką formę, która prawie wyłącznie zapanowała w środowiskach drobnych rolników. Spółdzielnie kredytowe zrzeszają włościan danej miejscowości w podwójnym celu: przyjmowania wkładów oszczędnościowych oraz udzielania pożyczek, oprocentowanych według umiarkowanej stopy. Wszyscy członkowie znają się wzajemnie. Pożyczki udzielane bywają jedynie pracowitym i uczciwym członkom i to na jakiś określony cel, zaaprobowany przez zarząd, np. zakup nasion, nawozów, remont budynków gospodarczych itp. Od zaciągającego pożyczkę wymaga się poręczenia zabezpieczającego, a zarząd skrupulatnie troszczy się o to, aby pieniądze te były użyte na oznaczony cel i punktualnie zwracane.
Spółdzielnie tego typu w swej pierwotnej formie przyjęły zasadę nieograniczonej odpowiedzialności; każdy członek odpowiadał za zobowiązania spółdzielni całkowitym swym majątkiem. Kapitału udziałowego spółdzielnie te nie posiadały wcale albo bardzo niewielki. Pożyczek udzielano z wkładów oszczędnościowych. Skutkiem tego interesy członków ściśle były uzależnione od rzetelnego zwracania pożyczek. Powyższa metoda dala rezultaty nadzwyczaj pomyślne, rozwijając u członków zmysł odpowiedzialności i dążenie do udoskonalania sposobu gospodarowania. Nawet wówczas, gdy prawodawstwo dopuściło ograniczoną formę odpowiedzialności, liczne spółdzielnie nadal utrzymały zasady Raiffeisena.
Ale taka forma zrzeszeń nadaje się wyłącznie dla drobnych organizacji, działających na niewielkich przestrzeniach. Równolegle rozwinął się inny typ kredytu zrzeszeniowego, bardziej zbliżony do zwykłych banków, oparty na odpowiedzialności ograniczonej i większych udziałach. W spółdzielniach obu tych typów przyjmowano oszczędności zarówno od członków, jak i od nieczłonków, a koszty ogólne pokrywano, tak jak w bankach w ogóle, z różnicy pomiędzy oprocentowaniem wkładów oszczędnościowych a tym, które spółdzielnia pobiera od udzielanych pożyczek. Stopy procentowe, stosowane do tych ostatnich, bardzo się różnią zależnie od kraju. Ewentualne zyski obracane bywają na zasilanie funduszów rezerwowych oraz na cele oświatowe i społeczne.
Inna potrzeba, którą odczuwa drobny rolnik, jeśli pracą swą zapewnić sobie pragnie taki sam poziom życiowy, z jakiego korzysta robotnik przemysłowy – to zaprowadzenie ulepszonych metod uprawy roli i obchodzenia się z jej płodami.
Potrzebę tę odczuli np. Duńczycy, kiedy po utracie prowincji Szlezwig-Holsztyn na rzecz Niemców postanowili zaprowadzić bardziej intensywną gospodarkę na swym pozostałym, mniej urodzajnym terytorium. Ale kosztowniejsze narzędzia rolnicze są niedostępne dla drobnego rolnika. Próba wprowadzenia naukowych metod gospodarowania ujawniła, jak bardzo włościanie w swym odosobnieniu po wsiach zdani są na łaskę pośredników. I tutaj zwrócono się do zasad roczdelskich. Włościanie zakładają spółdzielnie w celu nabywania hurtowo nawozów, paszy i innych niezbędnych artykułów, a także maszyn dla wspólnego użytku członków.
Wspólnym wysiłkiem zakładano też mleczarnie, zaopatrzone w urządzenia techniczne. Włościanie dostarczają mleko, za które otrzymują ceny rynkowe według zawartości tłuszczu. Mleko podlega oczyszczeniu według nowoczesnych metod i albo jest butelkowane bezpośrednio na sprzedaż, albo też przerabiane na masło czy sery. Po dokonaniu niezbędnych odpisów na fundusz rezerwowy nadwyżkę otrzymują członkowie w stosunku do dokonanych dostaw. Nadwyżka nie powoduje zatem, tak jak w spółdzielniach spożywców, zniżki cen dla spożywcy, lecz podnosi cenę, którą otrzymuje wytwórca dzięki wyeliminowaniu zysków pośredników. Członek obowiązany jest dostarczać swe produkty wyłącznie do spółdzielni, która zajmuje się ich zbytem zgodnie z wymaganiami rynku. Niebawem tę samą zasadę zastosowano do gromadzenia, sortowania, przerabiania i zbytu różnych artykułów rolnych. Zbiornice jaj, wędzarnie bekonów, przetwórnie owoców, wytwórnie win, powstawały w różnych krajach zależnie od warunków miejscowych. Dzięki spółdzielniom wspólnego zbytu, włościanie zdobyli pewną kontrolę nad cenami wytworów swej pracy. Dziś spółdzielczość rolników liczy miliony członków i rozwija się we wszystkich niemal krajach świata.
Wszystkie te różnorodne formy zrzeszeń, w których wcieliły się zasady spółdzielcze – zrzeszenia wytwórców, spożywców, kredytowe i rolników – mają ze sobą wiele wspólnego. Wszystkie są administrowane przez samych członków według demokratycznej zasady: jeden członek – jeden glos, niezależnie od liczby posiadanych udziałów. We wszystkich kapitał dla prowadzenia przedsiębiorstwa jest oprocentowany według stałej stopy i koszty oprocentowania zaliczane bywają do kosztów ogólnych, poza tym kapitał nie ma żadnych praw do zysku, czyli do tzw. nadwyżki. Wszystkim tym zrzeszeniom przyświeca cel społeczny: podniesienie warunków bytu klasy pracującej, bez czego ich handlowe sukcesy nie miałyby żadnego znaczenia. Wszystkie wymagają pewnego ograniczenia wolności osobistej na rzecz lojalności względem spółdzielni dla ogólnego dobra, wszystkie usuwają współzawodnictwo pomiędzy samymi członkami. Ale ruch spożywców nadal spółdzielczości charakter powszechny. Organizacja bowiem wytwórców, czy to w przemyśle, czy w rolnictwie, reprezentuje tylko jedną grupę społeczeństwa, której interesy mogą być sprzeczne z interesami pozostałych grup. Lecz każda istota ludzka jest spożywcą, zatem organizować życie gospodarcze w myśl interesów spożywcy znaczy organizować je w interesie całej ludzkości.
Powyższy tekst to pierwszy rozdział książki A. Honory Enfield pt. „Spółdzielczość. Jej problemy i możliwości”, „Społem” Związek Spółdzielni Spożywców Rzeczypospolitej Polskiej, staraniem Ligi Kooperatystek w Polsce, Warszawa 1937, w przekładzie Marii Orsetti (wydanie oryginale w roku 1927). Od tamtej pory tekst nie był wznawiany, ze zbiorów Remigiusza Okraski. Poprawiono pisownię według obecnych reguł. Wersję elektroniczną przygotował Remigiusz Okraska.