W dniu 3 kwietnia b. r. Spółdzielnia Turystyczno-Wypoczynkowa „Gromada” zorganizowała dla działaczy oświatowych, rolniczych i spółdzielczych, mieszkających w Warszawie wycieczkę do wsi Godzianów w powiecie skierniewickim. Zebrała się nas spora gromadka, bo 25 osób. Gdy przyjechaliśmy na stację kolejową Płyćwia, powitali nas przedstawiciele spółdzielni, Wiciowego Koła Młodzieży Wiejskiej, Koła Gospodyń Wiejskich.
Do Godzianowa mamy 3,5 km. Maszerujemy. Zaledwie minęliśmy obejście stacji kolejowej, a tu już widzimy napis na desce malowanej tęczowo – „Skład Spółdzielni Spożywców z Lipiec”. Nawiasem powiem, że to te same Lipce, o których pisze Reymont w „Chłopach”. Naprzeciw dawnych składów spółdzielczych w Lipcach widnieje na chałupie na tęczowej desce napis: „Spółdzielnia Spożywców – filia Spółdzielni Spożywców z Godzianowa”. Obok sklepu spółdzielczego jest duża szopa do magazynowania wapna, nawozów sztucznych, węgla itp. produktów, przeznaczonych dla spółdzielni w Godzianowie.
Droga przeszła nam bardzo prędko. Wchodzimy do wsi. Po drodze ziemie liche, aż strach. Chałupy dość małe, chociaż nowe – już kryte dachówką, a budynki z cegły. Przez całą wieś przy gościńcu ułożone są pryzmy tafli cementowych, które zostały zrobione przez spółdzielnię budowlaną; z tych tafli będzie ułożony chodnik wzdłuż drogi. Niech ludzie nie chodzą po błocie.
Na prawo od wsi, zaraz za strumykiem widzimy wielkie murowane budynki. Są to dom Spółdzielni Spożywców, Spółdzielni Mleczarskiej, piekarni i młyna (ostatni jest drewniany). Ponad wszystkimi wymienionymi budynkami umieszczony jest najwyżej okazały gmach 7-klasowej Szkoły Powszechnej.
Najpierw idziemy do szkoły. Gospodarz spółdzielni spożywców opowiada nam o stanie i historii prac w Godzianowie.
Praca pionierska rozpoczęła się w tej wsi jeszcze parę lat przed wojną, faktycznie jednak dopiero żywiej zaczęto działać od 1918 r. Pionierami tej roboty jest młodzież. Ona to stworzyła we wsi P.O.W., chór, teatr ludowy, następnie Koło Młodzieży Wiejskiej i Kółko Rolnicze; wreszcie, gdy dojrzała świadomość obywatelska i zrozumienie ogólnych potrzeb, przystąpiono do zorganizowania spółdzielni spożywców. Źli ludzie 2 razy okradli spółdzielnię, następnie podpalili, ale uświadomionych spółdzielców nic z wybranej drogi nie zawróciło. Po paru latach spółdzielnia spożywców w trosce o gospodynie matki postanowiła zorganizować spółdzielczą piekarnię, jako część składową spółdzielni spożywców. Wzniesiono specjalny budynek i dziś cała wieś i okoliczne wioski, a nawet odległe o 12 km miasto Skierniewice, jedzą codziennie świeży chleb i bułki, wypiekane w spółdzielczej piekarni.
W międzyczasie rolnicy przyszli do przekonania, że nie może każda gospodyni męczyć się wyrobem masła i jeździć z nim do miasta, aby to sprzedać.
Pośrednicy handlowi słono każą sobie za pośrednictwo płacić. Zbuntowali się więc chłopi i zorganizowali własną spółdzielnię mleczarską. Spółdzielnia mleczarska ma piękny własny gmach, masło odstawia do Warszawy i Łodzi; zrzesza ona dziś 800 członków.
Gdy spółdzielcy godzianowscy zaczęli liczyć z ołówkiem w ręku, to znowu przyszli do przekonania, że gdy piekarnie nie mają własnej mąki, nie mogą dać dobrego chleba, a rolnik sprzedaje swoje żyto pośrednikom i traci. Postanowili więc od swoich członków zakupywać zboże; ale zboże sprzedawać tylko – to dla spółdzielcy niewielki interes, lepiej przerobić na mąkę. Wzięli więc młyn na razie w dzierżawę, po to, żeby go wkrótce kupić. Młyn spółdzielczy miele żyto i pszenicę dostarczone przez członków; mąkę dostawia do piekarni, a piekarnia daje codziennie świeży chleb i bułeczki.
Zachęceni spółdzielcy zorganizowali jeszcze spółdzielnię budowlaną, która produkuje dachówki, pustaki, kręgi na mosty i mostki. W trosce o przyszłe pokolenie i w trosce o matki Koło Gospodyń założyło ochronkę dla dzieci, która jest czynna przez lato i zimę. W szkole powszechnej uczniowie mają swój samorząd i doskonale prowadzą spółdzielnię uczniowską.
Jeżeli jeszcze dodamy, że wszystkie organizacje wioskowe co rok organizują sobie systematyczne kursy dokształcające, to zrozumiemy, że do takiej wsi warto jest jechać każdemu.
Będąc w Godzianowie każdy musi uwierzyć w siłę działania spółdzielczego. Wieś Godzianów jest wioską biedną i dość małą, a pomimo to ile już pięknych rzeczy u siebie zaprowadziła. Ilu pośrednikom zamknęła drogę do wsi. Teraz np. spółdzielnia spożywców ma zamiar budować dla członków przechowalnię owoców.
Wszystkie organizacje we wsi przystępują do budowy wielkiego Domu Ludowego, w którym pomieszczą swoje biura oraz ulokują spółdzielnię zdrowia.
Obywatele Godzianowa dziwią się, że przyjeżdżają do nich wycieczki oglądać ich pracę. Skromni, uważają, że nie ma w tym nic wielkiego. A jednak każdy, kto tę pracę pozna, musi przed nią czoła uchylić. A praca to ciężka – bo przecież nie wszyscy chcą współdziałać, są i tacy, którzy szkodzą. Na przykład w czasie uroczystego otwarcia spółdzielczej piekarni nalano do studni piekarnianej parę litrów nafty. Niedawno znów zagaszono ogień w młynie spółdzielczym. Zła ręka rzuciła o drugiej w nocy rozpalone pakuły do środka młyna. Te wszystkie przeszkody raczej utrwaliły jeszcze godzianowiaków w przekonaniu, iż walczą o wielką sprawę. Wieś Godzianów godna jest zobaczenia, a ludzie w niej zasługują się wsi i Polsce. Stwarzają inne życie. Wyzwalają człowieka z jego niewiary we własne siły. Bowiem człowiek wyzwolony, wierzący we własne siły, może być dopiero twórczym.
Powyższy tekst pierwotnie ukazał się w miesięczniku „Młody Spółdzielca. Przewodnik dla spółdzielni uczniowskich” nr 5(9)/1938, maj 1938. Pismo to było wydawane przez „Społem” Związek Spółdzielni Spożywców RP. Od tamtej pory tekst nie był wznawiany, ze zbiorów Remigiusza Okraski, poprawiono pisownię wedle obecnych reguł.
Tekst ukazał się wcześniej na portalu Lewicowo.pl.