„Głos Zagłębia”: Posiew „sprawiedliwych pionierów” [1925]

Było to jesienią 1844 r.

Po przegranym strajku ogólne zniechęcenie ciężkim kamieniem osiadło na sercach nieszczęśliwych tkaczy z Rochdale, małej osady przemysłu tkackiego w Anglii.

W tych warunkach 28 współtowarzyszy pracy, należących do kilku różnych politycznych ugrupowań, organizuje pierwszą w świecie zwycięską spółdzielnię spożywców pod nazwą Stowarzyszenia Pionierów Sprawiedliwości [w polskiej literaturze tematycznej zazwyczaj tłumaczy się tę nazwę jako Stowarzyszenie Sprawiedliwych Pionierów – przyp. redakcji Lewicowo.pl].

Nie od razu jednak ta drobna garstka jest w stanie przystąpić do realnej pracy. Przez pół roku zliczają co tygodnia po 24 grosze od członka i dopiero gdy udało się im zebrać 160 zł, przystępują do dzieła. 80 zł musieli zapłacić za lokal – ohydną norę po wojskowym magazynie. Pozostało im drugie 80 zł. Mając tyle pieniędzy, słusznie czynią, że na pierwsze zakupy zarząd wybiera się in gremio (gromadą) – z taczkami. Okazało się bowiem, że zakupy doskonale się w tych taczkach zmieściły.

Przez pierwszych siedem lat otwierano sklep tylko 2 razy na tydzień przez 2 godziny. Pomyślcie, ile męki twórczej przeżyło Stowarzyszenie, pracując tak długo w takich warunkach? Inaczej być nie mogło. Inne to były czasy, w porównaniu do stosunków dzisiejszych choćby u nas, czasy ciemnoty i zacofania wśród robotników, zaś niebywałej swawoli i łotrostwa ze strony kapitału.

Lecz wypadałoby się na tym miejscu zastanowić, czy my – Polacy – mielibyśmy cierpliwość trwać przy takim sklepiku przez lat siedem? Gdzie tam! Przy naszym słomianym ogniu plunęlibyśmy dawno w tę stronę, bo zabrakłoby nam tej wytrwałości i pracowitości, która wiodła roczdalskich tkaczy do zwycięstwa.

Słusznie więc na sztandarze spółdzielczym wypisane są te dwa potężne słowa:

Pracą i wytrwałością

Po siedmiu latach liczba członków z 28 wzrosła do 600 kilkudziesięciu, sklep zaczęto otwierać codziennie. Był to wielki postęp. Po dwu latach założono warsztaty szewski i krawiecki, po dwu następnych zakupiono własny domek na skład, w następnym zdaje się roku spółdzielnia miała pierwszą filię.

Zanim jednak te gospodarcze innowacje powstały, Sprawiedliwi Pionierzy pomyśleli przede wszystkim o innowacji kulturalnej. Już bowiem w pierwszym dziesięcioleciu utrzymywała spółdzielnia szkółkę dla dzieci, którą uzupełniono następnie kursami dla analfabetów dorosłych, bibliotekę z uniwersytetem powszechnym [tj. ludowym, oddolną inicjatywę kształceniową – przyp. redakcji Lewicowo.pl].

Od początku drugiego dziesięciolecia już rokrocznie bogaciło się stowarzyszenie o jakąś nową instytucję.

W 1867 r. w 23 lata istnienia buduje stowarzyszenie olbrzymi 4-piętrowy gmach o 15 lokalach sklepowych, posiadający na czwartym piętrze olbrzymią salę teatralną, w której pomieścić się może wygodnie 2000 osób.

Dziś Rochdale jest małą Rzeczpospolitą Spółdzielczą. 150 sklepów, ponad 40 000 członków, własne szkoły powszechne, gimnazja, kursy, poza gmachem centralnym szereg gmachów filialnych na przedmieściach, własna Kasa Chorych, fundusze emerytalny i pogrzebowy, własne wydziały oszczędnościowy i budowlany, oto wysiłki wytrwałości i pracy.

Dziś w otulonym zielenią własnym domku, który mu spółdzielnia na spłatę wybudowała, odpoczywający robotnik – członek stowarzyszenia – emeryt z jakąż rozkoszą rozsiada się w miękkim fotelu, który kiedyś w spółdzielczym składzie mebli tanio, na spłatę zakupił, czyta dziennik wydawany przez spółdzielnię. Obok szafa z książkami nabytymi we własnej księgarni, na stoliku herbata z własnych plantacji w szklance z własnej huty szklanej, obok na spodku konfitury i biszkopty również z własnych, znanych na całą Anglię fabryk. Istny burżuj. To już nie ten umorusany biedak, gnieżdżący się z kupą dzieci w suterenie pełnej pary, dymu i zaduchu. Pół izby zajmuje balia, obok dziecko drze się w kołysce, pod nogami kręcą się nieznośne bachory, żona „ujada”, choć powieś się człowiecze!

Jest to jednak tylko drobnych parę kłosów z błogosławionego siewu 28 skromnych, a bohaterskich Pionierów Sprawiedliwości. Oto dzięki ich wysiłkom ruch spółdzielczy spożywców zdobywa niezłomne ekonomiczne podstawy w owych słynnych „roczdelskich zasadach kooperacji”, zasadach, które choć ich żadni urzędowi filozofowie ani profesorowie uniwersytetów nie wymyślali, tylko ludzie prości i nieuczeni, stały się niezastąpionymi prawami spółdzielczymi, według których rządzi się i rozwija setki tysięcy stowarzyszeń na całej kuli ziemskiej.

Zasady roczdelskie – to granitowy pomnik zdrowego rozsądku robotnika.

Ale i to nie wszystko.

Przykład bowiem roczdelczyków „budzi śpiące”. W bliższej i dalszej okolicy powstają coraz nowe stowarzyszenia. W cztery lata po roczdelskim powstaje stowarzyszenie w Leeds, które ma dziś 250 sklepów, 6 fabryk i własny prawdziwy, czterowydziałowy uniwersytet. Do niedawna było to największe na świecie stowarzyszenie spożywców.

W r. 1863, w czasie jednego z najcięższych przesileń gospodarczych, jakie przeżywała Anglia z powodu braku surowej bawełny, dostarczanej przede wszystkim ze Stanów Zjednoczonych, gdzie wrzała wtedy „wojna obywatelska” między stanami północnymi i południowymi i wskutek tego plantacje leżały odłogiem, kilkanaście spółdzielni łączy się w Związek tzw. popularnie C.W.S. (Cooperative Wholesale Society).

Drobny ten związek jest obecnie jedną z potęg handlowych świata. 109 własnych fabryk, kopalnia węgla, 37 magazynów krajowych, kilkadziesiąt agencji zagranicznych (w każdej części świata przynajmniej po dwie), 5 okrętów oceanicznych, 10 przybrzeżnych, 70 tysięcy akrów ziemi, z czego połowa w koloniach pod plantacjami ryżu, bawełny, herbaty, kawy; 80 000 pracowników, 50 proc. wewnętrznych obrotów handlowych całej europejskiej Anglii – to potężny, nie do wiary, siew 28 Sprawiedliwych Pionierów.

Lecz nie tylko angielska klasa pracująca będzie kornie w Dniu Spółdzielczości chyliła czoło nad cichymi grobami tych bohaterów wiary i wytrwania. Cały robotniczy świat bowiem widzi dziś także, co im zawdzięcza. I Ty, robociarzu Zagłębia, pomnij, jakbyś dziś, w ten podły czas bezrobocia, wyglądał, gdybyś nie był oparty przynajmniej o te 60 blisko stowarzyszeń, które posiadasz w Zagłębiu.

Nieraz może to i owo nam się w tych spółdzielniach nie podoba, nie lżyjmy wtedy stowarzyszenia ani jedni drugich. Idea spółdzielcza zbyt jest starą i potężną, byśmy z niej robili spalawnę. Kiedy źle, wtedy zewrzeć szeregi, skupić się i bronić dobytku, bo ten dobytek to już dziś nie drobnostka.

Kto wie, czy nie pół miliona złotych, a może i milion wydarto już z kapitalistycznego obrotu. Dziś krążą już one między stowarzyszeniami i członkami.

Aby ten dobytek zachować, trzeba przede wszystkim uporu, a następnie:

pracy,

organizacji

i kontroli

jak mówi wasz stary towarzysz i nauczyciel Ludwik Krzywicki.


Powyższy tekst ukazał się pierwotnie w tygodniku „Głos Zagłębia – organ Polskiej Partii Socjalistycznej w Zagłębiu Dąbrowskim” nr 23/1925, 7 czerwca 1925 r., w specjalnym bloku tekstów poświęconych kooperacji, opublikowanym z okazji Dnia Spółdzielczości. Od tamtej pory nie był wznawiany, ze zbiorów Remigiusza Okraski, poprawiono pisownię wedle obecnych reguł. Wersję elektroniczną przygotowali Aleksandra Zarzeczańska i Remigiusz Okraska.